2024
Alanya
W ostatni turystyczny dzień ruszyliśmy na wschód, do Alanyi. Auto zaparkowaliśmy na płatnym parkingu przy porcie, między jaskinią, a stacją kolejki. Zaczęliśmy zwiedzanie od jaskini Damlataş, zwanej po turecku „kapiącym kamieniem”, od wielkiego zagęszczenia stalaktytów w jej wnętrzu. Co prawda odkryto ją dopiero w 1958 r., w czasie budowy portu, ale nie zlekceważono takiej okazji uatrakcyjnienia pobytu w mieście (a przy okazji i zarobku) … Kontynuuj czytanie
Altınbeşik i dwie wioski
Po wielu zakrętach i przekroczeniu 1000 m n.p.m. dotarliśmy w końcu do jaskini Altınbeşik w parku narodowym, który przyjął od niej nazwę. I nie tylko przyjął, ale również umożliwił postawienie, 3 km przed jaskinią, budki, w której trzeba było kupić bilet uprawniający do wjazdu samochodu na teren tego parku – no dobrze, to Pan z budki podszedł do samochodu i zasugerował bilet za 100 TRL. … Kontynuuj czytanie
W górach Taurus
Wstawanie szło nam jak po grudzie, śniadanie za to jakoś szybko zapełniło nasze brzuchy sugerując niewłaściwość próbowania kolejnych smacznych dań, pozostało nam więc jedynie ruszyć w drogę. Tym razem postanowiliśmy odbić trochę od wybrzeża i ruszyć w góry. Pierwszy punkt trasy okazał się niewypałem. Małe wodospady w Mangavat od strony prawej (patrząc z biegiem rzeki) były za zamkniętą bramą ośrodka … Kontynuuj czytanie
Perge i Antalya
Jeszcze wczoraj W. miał ochotę wcisnąć w trasę jeszcze jedne wykopaliska archeologiczne, w Perdze (tr. Perge), 6 km od Sillyonu w kierunku Antalyi, mając nadzieję, że da się je obskoczyć w godzinkę. Rankiem dnia następnego okazało się, jak bardzo owa nadzieja bywa złudna. Na dzień dobry przywitał nas (zagrodzony płotami) antyczny teatr – niedostępny zwiedzającym. Dopiero po drugiej stronie … Kontynuuj czytanie
Aspendos i Sillyon
W tym samym miejscu w starym Side, gdzie wczoraj Erynia kupiła wizytę w hammamie, udało jej się zamówić również samochód w bardzo przyzwoitej cenie 150 € za 4 dni, z pełnym ubezpieczeniem, na 10 rano. Nie ważne, że był to fiat Aegea z przebiegiem 145 tys. km, ale całkiem ładnie jeździł i miał wszystko co potrzeba (no może oprócz nawigacji, ale w końcu od czego … Kontynuuj czytanie
Side
Rankiem niebo było jeszcze zachmurzone, ale pogoda się dopiero rozkręcała. Po śniadaniu wyszliśmy do biura Europcar, zlokalizowanego naprzeciw naszego hotelu, zapytać o ceny wynajmu auta (45 € + 15 € dziennie) za wynajem z pełnym ubezpieczeniem. Podziękowaliśmy. Trochę zawiedzeni ruszyliśmy w kierunku starówki Side, na początek wstępując do Informacji Turystycznej – była, nawet otwarta i kompletnie pozbawiona mapek Side i okolicy. Na pocieszenie dostaliśmy … Kontynuuj czytanie
Wielkie żarcie
Erynia znowu nie miała pomysłu co zrobić z należnymi jej dniami wolnymi więc skontaktowała się z Kioskiem z Wakacjami i padło nam na Side w Turcji. Po zapoznaniu się z ofertą Erynia stwierdziła autorytatywnie, że „Wszystkiego należy w życiu spróbować”(sic!) i zaaprobowała ofertę wielkiego hotelu typu All Inclusive. W. aż skręciło z niechęci, ale przy takiej cenie (około 2500 zł/osobę z przelotem) to nawet on … Kontynuuj czytanie
Sanktuaria i kolej
Deszcz nie był zbyt pracowity więc mogliśmy dotrzeć do, przerobionego ze zboru ewangelickiego, kościoła pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego w miarę susi. Dziwnym trafem kościół był otwarty więc mogliśmy go obejrzeć nie tylko z zewnątrz, a trzeba przyznać, że był on ciekawy nie tylko ze względu na wyposażenie, ale i centralne ustawienie neogotyckich kolumn praktycznie w osi kościoła. Ewangelikom to pewnie … Kontynuuj czytanie
Dwa kościerskie muzea
Po kolejnym „dniu lenia”, w którym to obżeraliśmy się na przemian kaniami i pstrągami, w przerwach popijając wyśmienitą ratafię z winnicy Celtica – w końcu przyjechaliśmy tutaj odpocząć – przyszedł czas na drobne zwiedzanie okolicy. Tym razem była to okolica trochę dalsza – miasto Kościerzyna. Dojazd był w miarę szybki, szczególnie że Erynia zabroniła jakichkolwiek postojów „grzybkowych”, a i W. zapomniał zabrać … Kontynuuj czytanie
Płotowo i Lipusz
Kolejnego dnia mieliśmy w planach wizytę w Kościerzynie, ale padał deszcz i zapowiadało się, że ten stan rzeczy potrwa w okolicy do 14:00. Machnęliśmy ręką na zwiedzanie i postanowiliśmy zrobić tylko zakupy w wędzarni u Mańka, w drodze powrotnej rozglądając się za grzybami. Plan nam się ciut skomplikował, gdy zobaczyliśmy drogowskaz na muzeum szkoły polskiej w Płotowie koło Rekowa. W 2021 r. pocałowaliśmy klamkę z powodu Covida, … Kontynuuj czytanie
Kozie sery i lenistwo
Dnia następnego, czyli jak udało nam się wywlec z łóżka i coś zjeść, wyskoczyliśmy do Kaszubskiej Kozy zaopatrzyć się w sery, wsadzając zapobiegawczo do auta dwa kosze. Tak, jechaliśmy częściowo gruntowymi drogami, a grzyby (w większości sitarze, parę prawdziwków, kozaków oraz dorodna kania) jakoś same rzuciły nam się w oczy. W Kaszubskiej Kozie tym razem obsłużył nas syn Tomka i Honoraty, … Kontynuuj czytanie
Do Parszczenicy
Erynia ma ciekawą pracę, jeżeli wykorzysta cały urlop w danym roku, dostaje bonus w postaci dodatkowych 4 dni urlopu. Postanowiła więc wykorzystać dni wolne na pobyt w lasach i zbieranie grzybów – w Parszczenicy. Co prawda, Właściciel, wręczając nam klucze do domu, ostrzegł, że jest susza i z grzybami słabo, ale niespecjalnie się tym przejęliśmy. Będzie, co ma być. Dojazd, po ukończeniu A1, … Kontynuuj czytanie
Brno – kości i piwo
Wieczorem dnia poprzedniego, niezrażona prognozą pogody, Erynia przygotowała spis miejsc do dooglądania po przespaniu nocy. Noc została przespana, prognoza pogody się sprawdziła (deszcz, temperatura 13°C, odczuwalna 9°C z powodu silnego wiatru) więc ruszyliśmy, świtkiem koło południa, na stare miasto. Osłaniając się (a czasami i aparaty) od wiatru i deszczu parasolami szliśmy, robiąc niekiedy zdjęcia mokrego świata, w kierunku kościoła św. … Kontynuuj czytanie
Špilberk
Wczoraj w IT zapytaliśmy o możliwość podjechania komunikacją miejską z przystanku pod dworcem kolejowym (blisko naszej kwatery) pod zamek Špilberk. Odpowiedź była negatywa. Wedle pań, nic tam nie podjeżdża. Rozumiemy, że na górę zamkową nic nie jeździ, to ten brak transportu w okolicach wydał nam się dziwny. Rano Erynia sprawdziła tę kwestię w Internecie. Oczywiście, że spod dworca odjeżdża tam … Kontynuuj czytanie
Brno – muzeum i katedra
I tak klucząc wśród ciekawostek dotarliśmy na Náměstí Svobody otoczonego bogatymi w ornamenty wszelakiego typu budowlami. Niestety, deszcz mżył coraz mocniej. Erynia przypomniała sobie, że gdzieś w pobliżu jest Informacja Turystyczna. Była, ale niewiele (tym razem) uzyskaliśmy tu informacji, bo parę osób było przed nami. Ruszyliśmy więc w kierunku Moravskégo zemskégo muzeum. I tutaj to już był szał… W. dostał … Kontynuuj czytanie
Brno – spacer
Ranek był dość leniwy, bowiem W. musiał odespać swoją wczorajszą pobudkę o 4:21 rano, a za oknem i tak padał deszcz. Przy okazji udało nam się złapać telefonicznie zabieganego Filipa Hlavinkę, który polecił nam bar do degustacji wina Klára Bára Wine Café. Jak dotrzemy, to sprawdzimy. Na razie przeszło nam realizować plan Erynii, którego punkty przekazała jeszcze w domu … Kontynuuj czytanie
Do Brna
Znowu trafiły nam się dwa dni wolnego, co w połączeniu z sobotą i niedzielą dało całkiem ładny długi weekend. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że im bliżej wyjazdu, tym prognozy pogody były gorsze, a nawet niż, ponoć genueński, zdobył sobie nazwę: Borys. No nic, będziemy fotografować kałuże. Tradycyjnie wyjechaliśmy po pracy, licząc na to, że dojedziemy do apartamentów … Kontynuuj czytanie
Urodzinowa niespodzianka
Jak zwykle w lecie zdarzyły się urodziny Erynii. W. długo myślał czym by tym razem zaskoczyć solenizantkę. I wymyślił. Mimo paru problemów technicznych związanych z firmami koniecznymi do realizacji tego pomysłu udało się mniej więcej zgrać terminy i parę dni po urodzinach zapakował nieświadomą, i trochę wystraszoną Erynię, do samochodu i pojechaliśmy do Wisły. Wyjechaliśmy na tyle wcześniej by, przed umówiona … Kontynuuj czytanie
Winiarnia Begala
Umówiona godzina (13.) ostatniej degustacji u Mariana Begali sprawiła, że zdecydowaliśmy się na dzień lenia. Późne śniadanie, p. Hornik podrzucił zakontraktowany wczoraj kartonik, chłopcy rozegrali kilka partyjek w rzutki (starsze pokolenie górą) i pomału zebraliśmy się do piwniczki. Już na miejscu okazało się, że dołączy do nas polska rodzina, która właśnie wracała z urlopu w Egerze i Tokaju, i zupełnym przypadkiem przejeżdżali … Kontynuuj czytanie
Winiarnia Hornik
Odpocząwszy chwil parę ruszyliśmy do Veľkej Tŕňy na degustację w piwnicy Štefana Hornika. W. zadecydował, że podjedziemy samochodem i jeżeli po degustacji alkomat pokaże mu promile to zostawi auto, wrócimy na piechotę, a samochód odbierze następnego dnia (po drobnym spacerku porannym). Dotarliśmy przez to parę minut przed umówioną godziną, ale okolica był bardzo malownicza, pod piwniczkami ustawiona była … Kontynuuj czytanie