fortyfikacje
Alanya
W ostatni turystyczny dzień ruszyliśmy na wschód, do Alanyi. Auto zaparkowaliśmy na płatnym parkingu przy porcie, między jaskinią, a stacją kolejki. Zaczęliśmy zwiedzanie od jaskini Damlataş, zwanej po turecku „kapiącym kamieniem”, od wielkiego zagęszczenia stalaktytów w jej wnętrzu. Co prawda odkryto ją dopiero w 1958 r., w czasie budowy portu, ale nie zlekceważono takiej okazji uatrakcyjnienia pobytu w mieście (a przy okazji i zarobku) … Kontynuuj czytanie
W górach Taurus
Wstawanie szło nam jak po grudzie, śniadanie za to jakoś szybko zapełniło nasze brzuchy sugerując niewłaściwość próbowania kolejnych smacznych dań, pozostało nam więc jedynie ruszyć w drogę. Tym razem postanowiliśmy odbić trochę od wybrzeża i ruszyć w góry. Pierwszy punkt trasy okazał się niewypałem. Małe wodospady w Mangavat od strony prawej (patrząc z biegiem rzeki) były za zamkniętą bramą ośrodka … Kontynuuj czytanie
Side
Rankiem niebo było jeszcze zachmurzone, ale pogoda się dopiero rozkręcała. Po śniadaniu wyszliśmy do biura Europcar, zlokalizowanego naprzeciw naszego hotelu, zapytać o ceny wynajmu auta (45 € + 15 € dziennie) za wynajem z pełnym ubezpieczeniem. Podziękowaliśmy. Trochę zawiedzeni ruszyliśmy w kierunku starówki Side, na początek wstępując do Informacji Turystycznej – była, nawet otwarta i kompletnie pozbawiona mapek Side i okolicy. Na pocieszenie dostaliśmy … Kontynuuj czytanie
Špilberk
Wczoraj w IT zapytaliśmy o możliwość podjechania komunikacją miejską z przystanku pod dworcem kolejowym (blisko naszej kwatery) pod zamek Špilberk. Odpowiedź była negatywa. Wedle pań, nic tam nie podjeżdża. Rozumiemy, że na górę zamkową nic nie jeździ, to ten brak transportu w okolicach wydał nam się dziwny. Rano Erynia sprawdziła tę kwestię w Internecie. Oczywiście, że spod dworca odjeżdża tam … Kontynuuj czytanie
Wisząca kładka i Zamek
Rankiem wstąpiliśmy do Macika i do Tokaj & CO by odebrać wina wczoraj kupione w jednej winnicy i zakup wczoraj upatrzonych w drugiej. Co ciekawe, chłopakom bardziej smakowały wina tego drugiego producenta. Tak sobie myślimy po degustacji, że Jaro Macik idzie bardziej w stronę nowoczesnych, lżejszych win, a w Tokaju &CO królują tradycyjne, nieprzekombinowane trunki. Każdemu wedle upodobań… Po zostawieniu trunków na … Kontynuuj czytanie
Będzin – kirkut i zamek
Portale społecznościowe są strasznym pożeraczem czasu, niekiedy jednak bywają przydatne. Właśnie dzięki FB Erynia odnalazła koleżankę, z którą ostatni raz widziała się ponad 20 lat temu. Od znalezienia trochę czasu upłynęło, zanim udało nam się spotkać. W końcu jednak do tego doszło, i to w najmniej turystycznym miejscu z naszych tras, czyli w… Będzinie. Skąd ta decyzja? Irena tam się … Kontynuuj czytanie
Dolní Kounice [2] i Veveří
– kirkut i synagoga w Dolní Kounice; powrót przez gród VeveříPo opuszczeniu zamku ruszyliśmy w kierunku części żydowskiej miasteczka. Żydzi mieszkali tu bowiem od XVII w., a i nawet w latach największego swojego rozkwitu gmina żydowska nie liczyła więcej niż 1000 osób, ale w końcu to było małe miasteczko. Pewne źródła sugerują jednak, że Żydzi mogli tu mieszkać już od wieku XIV, … Kontynuuj czytanie
Dolní Kounice [1]
– zamek i Rosa CoeliErynia w pijanym widzie postanowiła znaleźć coś ciekawego w okolicy. Pooglądała mapy, stwierdziła, że tutaj jest dużo miejsc ciekawych i zaproponowała W. miejsc tych parę. W., nieświadom tego że Rosa Celi nie ma nic wspólnego z różami, wybrał to miejsce w Dolní Kounice. Jak już decyzja została podjęta to Erynia stwierdziła, że jest tam jeszcze parę … Kontynuuj czytanie
Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
Dzień ten przeznaczyliśmy na dojazd do niedawno odkopanej ciekawostki archeologicznej pod samą granicą syryjską i znalezienie noclegu w Mardinie. Jak zazwyczaj udało nam się zrealizować jednocześnie w połowie i w ponad 100%. Nie dojechaliśmy do Dary, ale znaleźliśmy hotel w Mardin – Mardiva Resort Hotel za 1600 TRL za dobę, w pokoju z łazienką i oddzielnym pokojem kanapowo-fotelowym z drugim telewizorem. Hotel zajmował trzy dolne piętra … Kontynuuj czytanie
Van – muzeum i twierdza
Jeszcze wieczorem poprosiliśmy w recepcji o mapkę z zaznaczonymi atrakcjami Van. Mapka była, poglądowa (patrz: Wyspy Książęce), z zaznaczonymi głównie hotelami. Recepcjonista był w stanie znaleźć nasz hotel i twierdzę. Rano Erynia zasiadła do internetu i doszukała się Muzeum Archeologiczno-Etnograficznego, oraz paru innych miejsc w okolicy. Rano przedłużyliśmy więc o dobę pobyt w hotelu. Śniadanie było typowo tureckie i wyśmienite, mnogość rodzajów pieczywa (płaskie chlebki, simity, … Kontynuuj czytanie
Śniadanie z kotem… i Kars
Śniadanie, jak zazwyczaj w Turcji, było bardzo smaczne i obfitowało w duży wybór smaków wszelakich. Gdyby nie to że zamierzaliśmy ruszyć w dalszą drogę to spróbowaliśmy jedynie sigara böreği, wielości serów białych (w tym podpuszczkowych), jajek (były gorące), oraz na deser owoców suszonych i kandyzowanych, i oczywiście chałwy. Do przetestowania pozostało całe mrowie płynów i past o kolorach różnych oraz mniej lub bardziej (W.: … Kontynuuj czytanie
Ardahan, Kars i Katerina
Do Ardahan dojechaliśmy przed 18:00 i, ku naszemu zdumieniu, brama do zamku była otwarta, a facet w budce poinformował, że wejście jest gratis. Po bliższym rozeznaniu stwierdzamy, że zamek składa się wyłącznie z murów, na które nawet nie można wejść (wszystkie schody na górę zastawione są tablicami z zakazami wstępu). Środek twierdzy zarośnięty jest trawą i chwastami do tego stopnia, że … Kontynuuj czytanie
Fort i muzeum fotografii
Po zaspokojeniu Monte-fobii można już było z Erynią rozmawiać o innych spacerkach po Funchal. Nie było więc większego problemu ze skierowaniem jej uwagi na Fort św. Jana Chrzciciela (Fortaleza de São João Baptista do Pico), szczególnie że pamiętała z przed paru dni, że po drodze było też co oglądać. Na początek zobaczyliśmy, totalnie zdziwieni, że praktycznie nie było oczekujących … Kontynuuj czytanie
Spacer po Funchal
Jak to w sanatorium, poranki są najgorsze, bo trzeba się zwlec z łóżka. Ponieważ jest to jednak Madera, to i poranki są również milsze. Nie dało się wprost nie zauważyć dwóch rzeczy, od których odwykliśmy w codziennym życiu: ciszy i czarnych nocy. Obawialiśmy się trochę odgłosów hotelowych, bo nasz pokój położony był naprzeciw windy, przy przejściu do restauracji, ale cisza … Kontynuuj czytanie
Opactwo i Zamek
Kilka kilometrów za Kirenią/Girne, znajdują się ruiny XIII w. opactwa Bellapais we wsi o tej samej nazwie (nazwa turecka jest chyba inna), pięknie położonej w górach. Pomijając aspekt historyczny, tu musimy przyznać, ze ruiny wyglądają znacząco przyjemniej dla oka niż wcześniej oglądane po północnej stronie Cypru. Kolejne pomieszczenia są opisane, a kompleks wygląda na porównywalny (w czasach świetności) do klasztorów … Kontynuuj czytanie
Kirenia
Jako że wykupione OC na Północny Cypr było ważne 3 dni, aż szkoda byłoby go nie wykorzystać. Tym razem wybraliśmy się na faktyczną północ wyspy, do Kirenii (tr. Girne) i w jej okolice. Skorzystaliśmy z przejścia granicznego na obrzeżach Nikozji, wpadając od razu w turecki ruch uliczny, czyli coś, co W. uwielbia. Cieszyłby się tym znacznie bardziej, gdyby nie fakt, że … Kontynuuj czytanie
Larnaka
Dzień rozpoczął się nam mokro – po zejściu do kuchni zauważyliśmy, że połowa jej jest pod wodą. Szybki przegląd wykluczył lodówkę (działała i była zimna wewnątrz) oraz jej wnętrze (wszystkie butelki wody były zakręcone i ani śladu wody na dolnej półce). To zadzwoniliśmy do recepcji i zabraliśmy się za śniadanie, uważając by nie wdepnąć… A woda sobie raz przybierała, raz … Kontynuuj czytanie
Tenta, Kolossi i Apollo
Kolejny dzień poświęciliśmy na nadrabianie rzeczy zamkniętych dnia poprzedniego. Przy drodze znów nam się rzucił w oczy namiot rozpięty nad czymś. Tym czymś było stanowisko neolityczne Kalawasos Tenta składające się z zaokrąglonych struktur, poprzytulanych do siebie wokół szczytu wzgórka. Jest to jedno z najstarszych miejsc zasiedlonych przez ludzi na Cyprze, ma około 10500 lat i w jednym miejscu żyło przez … Kontynuuj czytanie
Pafos, Afrodyta i koty
Mimo wczorajszego drobnego popijania z Chorwatami, obudziliśmy się rześcy i gotowi do zwiedzania wyspy. Może było to efektem wyśmienitej zupy, ugotowanej w kociołku nad ogniem, którą poczęstowali nas Chorwaci wieczorem, a może temperatury, która nad ranem nie pozwoliła nam spać jedynie pod prześcieradłem (na następne noce uzupełnimy pościel o dostępne kołdry), w każdym razie rankiem wczesnym przed 9. wyruszyliśmy w kierunku Pafos. … Kontynuuj czytanie
Lanckorona po latach
Byliśmy już jakiś czas temu w Lanckoronie, ale że były to dopiero początki naszych wycieczek, to i niewiele o tej miejscowości napisaliśmy. Ot byliśmy, widzieliśmy, a ku pamięci parę zdjęć zachowaliśmy. Kilka lat później, w Akwilei natknęliśmy się na nazwisko Karola Lanckorońskiego i zaczęliśmy szukać związków pomiędzy miejscem a osobą. Związki rodzinne zapewne były, ale dość odległe w czasie, gdyż miasto zostało sprzedane … Kontynuuj czytanie