Ostatnie przeboje z eryninymi kolanami sprawiły, że postanowiliśmy pobawić się przez chwilę w kuracjuszy i pomoczyć się w leczniczych wodach. W., narzekający ostatnio na kręgosłup i kontuzję nadgarstka, wyjątkowo nie protestował. Starość, nie radość. Nasz wybór padł na Solec-Zdrój, z najsilniejszymi w Polsce (o ile nie w Europie) źródłami siarkowymi. Do Solca-Zdroju dotarliśmy późnym wieczorem więc zdążyliśmy się tylko zakwaterować w pensjonacie Relax, a pierwsze wrażenia zaczęliśmy zarejestrować dopiero dnia następnego. Komfort pensjonatu odpowiadał cenie, dodatkowo za każde trzy dni pobytu w pakiecie otrzymaliśmy po 15 minut masażu. Za to śniadanie w restauracji cofnęło nas już na wstępie do lat dziecięcych – podano herbatę w szklankach oraz zupę mleczną. Erynii o mało co nie wyrzuciło z restauracji (ma uczulenie na mleko od dziecka!) W. jedynie się skrzywił. Reszta śniadania była w miarę standardowa – może oprócz margaryny śniadaniowej, którą oboje zostawiliśmy… W., chemik, sam nie tyka i innym też sugeruje nie tykać tego rakotwórczego świństwa.
Po śniadaniu, standardowo, chcieliśmy zajrzeć do miejskiej Informacji Turystycznej. Niby chcieć to móc, ale tym razem zajęło nam to trochę więcej czasu. W Internecie (Wrota świętokrzyskie) figurował (2016.06.) nieaktualny adres do Domu Kultury, podczas gdy od roku informacja turystyczna mieści się przy ulicy Kościelnej 3, w budynku starej biblioteki. Żeby nie było za łatwo, informacja turystyczna nie jest bynajmniej widoczna z ulicy. Należy wejść na teren plebanii i tam się rozejrzeć za małym budynkiem. Obdarowani folderami ruszyliśmy do Ćmielowa, znanego z wyrobów ceramicznych wytwarzanych nieprzerwanie od końca XVII wieku (fajans) i początku wieku XIX – porcelana. Dla ścisłości dawniejszy zakład podzielił się i są już dwa: jeden produkuje maszynowo porcelanę użytkową (zastawy stołowe), a drugi, nas bardziej interesujący, jest manufakturą porcelany artystycznej. Wyroby można rozpoznać (oprócz wyglądu) również od spodu. Fabryka połączyła się z wytwórnią porcelany w Chodzieży, a manufakturę, w roku 1996, sprywatyzował Adam Spała: artysta-manager, człowiek z wizją, pasją, pomysłami i, co istotne, z funduszami na ich realizację. Jego celem jest produkcja głównie figurek według wzorów przedwojennych i z lat 60′. W tym celu, zakupił prawa do wzorów z lat 60 oraz nawiązał współpracę z profesorem Lubomirem Tomaszewskim, jednym z projektantów kultowych figurek z tamtych lat. Sam Profesor jest również malarzem i rzeźbiarzem, a część jego prac można obejrzeć w przyfabrycznej galerii sztuki Van Rij. W galerii znajdziemy również obrazy i ikony, malowane rzecz jasna na porcelanie, autorstwa Kazimierza Czopy. Nie można również zapomnieć o Pięknych Małpach Europy, reprezentujących poszczególne kraje Starego Kontynentu. Ulubione zwierzęta Właściciela (słowo „prezes” źle nam się ostatnio kojarzy) znalazły się również w nazwie likieru, sprzedawanego rzecz jasna w porcelanowych butelkach. Samego trunku można oczywiście skosztować w przyfabrycznej kawiarni.
Przy manufakturze funkcjonuje również muzeum żywej porcelany, gdzie można posłuchać i zobaczyć na żywo jak powstają małe cacka. Za dodatkową opłatą są organizowane warsztaty, w czasie których można wypróbować się w tworzeniu i zdobieniu tychże. Częścią ekspozycji jest również oryginalny, historyczny i największy w Europie piec do wypalania porcelany.
Pisząc o Ćmielowie, nie można zapomnieć o różowej i niebieskiej porcelanie, receptury których zostały odtworzone na podstawie notatek podarowanych przez córkę ich wynalazcy Bronisława Kryńskiego – jednego z przedwojennych właścicieli zakładu. Cena tych cacek, zarówno z porcelany białej jak i kolorowej, jest wielokrotnie wyższa od ceny porcelany produkowanej masowo. Nie należy jednak zapominać, że praca ręczna kosztuje. Poza tym mało kto zdaje sobie sprawę, że na 100 odlanych przedmiotów do sprzedaży trafia średnio osiem – część ulega zniszczeniu jeszcze przed wypalaniem, inne pękają lub ulegają deformacji w trakcie wypalania. Co więcej 1 osoba jest w stanie pomalować ręcznie od 8 do 10 filiżanek dziennie, a i same filiżanki bywają zdobione 24-karatowym złotem i platyną. To kosztuje. Z bólem serca zrezygnowaliśmy tu z zakupów (choć te różowe cudeńka kusiły), mając wciąż w pamięci nadwyrężony budżet po tokajskich sprawunkach i tegoroczne plany wakacyjne.
Na kolejny punkt programu wybraliśmy Święty Krzyż, przedchrześcijańskie miejsce święte na Łysej Górze zawłaszczone przez kościół. Początkowo W. chciał tam pojechać, ale w efekcie drobnych przemyśleń (zdarza mu się) poszliśmy na szczyt leśnym szlakiem Puszczy Świętokrzyskiej od strony Nowej Słupi. Droga była kamienisto-schodkowa, ale tego nam było trzeba. Las i śpiewające ptaki działały jak balsam na nasze wymęczone korporacjami dusze. Efektem spaceru było to, że dotarliśmy na miejsce już po godzinie siedemnastej więc zarówno muzeum w klasztorze jak i przyrodnicze były zamknięte. Pozostało nam więc jedynie obejrzeć bazylikę mniejszą (od 2013 r.), wraz z bardzo ciekawą kaplicą krzyża świętego, przespacerować się do punktu widokowego na gołoborzu i wrócić do samochodu przez las, ciesząc się spokojem, leśnym powietrzem i wieczornym śpiewem ptaków. Rzutem na taśmę udało nam się zamówić kolację w przydrożnym hotelu-restauracji, bo po godzinie 19. w całej okolicy pojeść się nie da. Do Solca dotarliśmy tak późno, że nie załapaliśmy się już na baseny.
Coś nam ta kuracja słabo wychodzi…
Ćmielów i Święty Krzyż
Wpisany pod 2016, Małopolska, muzea, Polska, rezerwaty, świątynie, świętokrzyskie
Brak komentarzy do Ćmielów i Święty Krzyż
Brak komentarzy do Ćmielów i Święty Krzyż
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- Erynia - Alvernia Planet
- Alicja - Alvernia Planet
- w. - Wilamowice i Stara Wieś
- Pudelek - Wilamowice i Stara Wieś
- Erynia - Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Krystyna - Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- w. - Wilamowice i Stara Wieś
- Alicja - Wilamowice i Stara Wieś
- w. - Muzeum Wilamowskie
- Pudelek - Muzeum Wilamowskie
- Erynia - Muzeum Wilamowskie
- w. - Muzeum Wilamowskie
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Lublin wieczorem
- Alvernia Planet
- Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Wilamowice i Stara Wieś
- Muzeum Wilamowskie
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
starsze w archiwum