{Opis win z degustacji}
Niestety W. mógł jedynie wąchać (i „wylizywać kieliszek”). Ograniczyło mu to doznania estetyczno smakowe, ale umożliwiło prowadzenie samochodu (0,000‰) – bez „tego” urządzenia do Tokaju nie jeździmy. W efekcie, po degustacji mogliśmy wstąpić na jak zwykle bardzo dobre jedzonko do Lebuja. Najedzeni zajrzeliśmy do sklepiku obok restauracji, gdzie zostaliśmy praktycznie w drzwiach rozpoznani „A to wy!” i rozmowa dalej już przebiegała w bardziej przyjacielskiej atmosferze. Po pierwszej części dnia – degustacyjno-jedzeniowej – Erynia zaordynowała: „do domu i spać”. OK, w końcu degustowała więcej, a i dobre jedzenie rozleniwia.
Po drobnym śnie gotowi na degustację stawiliśmy się u Árvaya. Jak zwykle w miłej i przyjacielskiej atmosferze spędziliśmy czas na rozmowie i próbowaniu win wszelakich. {Opis win z degustacji}
Oprócz win mogliśmy potestować wiśnie i czereśnie, które akurat pokrywały drzewa w sadzie i przy ulicy – też były smaczne!
Tak przy okazji, porozmawialiśmy o sytuacji węgierskiego winiarstwa. Ponoć nie jest łatwo. Od dłuższego czasu panuje moda na wina lekkie, proste i… tanie. Tokaje raczej się do takich nie zaliczają. Co lepsi winiarze usiłują lawirować pomiędzy tradycją, jakością, a wymogami rynku. Jak to Adam powiedział: „Cóż z tego, że wino zdobędzie złoty medal, skoro ja go tu nie sprzedam?” Niektórzy idą na łatwiznę, i sprzedają „jakieś” wino w plastikowych pięciolitrowych kanistrach. Można i tak, ale po jednorazowym doświadczeniu, takich zakupów nie polecamy.
Bardziej ambitni winiarze, działając aktywnie w stowarzyszeniach, tworzą, między innymi, koła winiarskie przy szkołach i uniwersytetach, promując region i ucząc kultury picia wina, z nadzieją, że gdy absolwent znajdzie już pracę, to sięgnie po butelkę lepszego trunku. Stowarzyszenia te miały również znaczący wpływ na sprzedawców na głównej ulicy Tokaju (miasta) przekonując ich by nie oferowali wina w plastikowych pojemnikach. Popieramy z całego serca.
A propos krzewienia kultury, Angelika wspominała nam, jak jej Ojciec (János Arvay) prowadził ostatnio w nowej salce degustacyjnej prelekcję dla grupy, w której znalazło się paru kilkunastolatków, i miał nie lada zagwozdkę, co podać młodzieży? Wszak i u Madziarów nieletnich rozpijać nie można, a gadać o winie „teoretycznie” to jak ze ślepym o kolorach. W końcu rodzicom zaserwował wina, a młodzieży po odrobinie esencji. Byli zachwyceni. Wcale im się nie dziwimy!
.
Po degustacji wszelakiej W. znowu miał 0,000‰ (popsuty ten miernik czy co?) więc mogliśmy wrócić na kwaterę wystarczająco wcześnie by móc jeszcze pójść na drobny spacer do zalanego wodą kamieniołomu i wrócić pod pomnikiem chrystusikowatym.
Kamieniołom W. nie zachwycił. Woda taka sobie, z roślinkami tu i ówdzie, wyglądająca jakby na przeważającym obszarze była płytka. Nie czuł się zachęcony do ponownego, bardziej mokrego odwiedzenia kamieniołomu. Nie można było tego natomiast powiedzieć o wzgórzu „pod Chrystusikiem”. Oboje doszliśmy do wniosku, że trzeba tam będzie wrócić za dnia ze względu na piękną panoramę – nie dotarliśmy, pogoda się popsuła.
Przyznaje się, że ja także często kupuję na Węgrzech tanie wina. Mam takie ulubione, słodkie (choć zazwyczaj takich nie pijam), które kosztuje około 4 złotych. Po prostu węgierskie tanie wina i tak są dobre, więc po co przepłacać? 😀
5 litrowego baniaka chyba nigdy kupowałem, choć na kilka osób może to być ciekawe przeżycie 😀
Tu już nawet nie chodzi o cenę (też nam się zdarza kupować wina z kategorii stołowych, w cenie im odpowiadającej 😉 ), a o opakowanie. Po kilku tygodniach w plastiku, wino smakuje paskudnie. Jak ktoś kupuje kilka pięciolitrowych baniaków, to albo robi dużą imprezę, albo na dłuższą metę będzie cierpiał…
Eee, jak w plastiku to kupić od razu do wypicia 🙂 Z napojami w plastiku uważam, od kiedy kilka lat temu burcak wypalił mi w pokoju i zapach wina czuć było przez kilka tygodni potem 😀
A to przygoda! Ale za to jakie masz wspomnienia 🙂
Dostępne kiedyś „Wino” – patykiem pisane – teoretycznie nie może być nazywane winem, ale całe pokolenie się na nim wychowało. Mnie się ono jednak zawsze kojarzyć będzie z człowiekiem je lubiącym. I podobnie kojarzy mi się wino z plastiku z… człowiekiem je lubiącym.