Wyszło na to, że dzień ten spędzimy pod przewodem naszej francuskiej rodziny oddając się w pełni (no prawie w pełni) w ich ręce. W efekcie mieliśmy przyjemność zwiedzenia rejonu Pays Bigouden.
- Menhir Lehan – stoi samotnie w polu (na podmokłej łące) otoczony wodą. W pobliżu jest plaża i chroniona wydma, a na łące obok rośnie sobie koper jadalny(!). Chyba nie był obeliskiem Obeliksa bo jest „taki trochę bardziej płaski”. Nikt nie próbował go pogłaskać z powodu bagniska i wody.
- le Guilvinec (bret. Ar Gelveneg) – rybackie miasteczko, oczywiście z portem (trzecim we Francji w połowach ryb) i laguną. Zanotowaliśmy, że w dni robocze około 18. rybacy wracają z morza i można poobserwować, z tarasu centrum rybołówstwa Haliotika, wyładunek połowów. Była niedziela rano więc nas ta przyjemność ominęła, za to obejrzeliśmy jak w lagunie „ci biedni Francuzi” szukają pożywienia dłubiąc w mule przy odpływie. My, w tym czasie, załapaliśmy się na targowisko z wyrobami (nie tylko) regionalnymi. W. oczywiście rzucił się na przyprawy (jedno „niewiadomoco” wysępił nawet za darmo) i przy okazji pogadaliśmy z miłym sprzedawcą – prawie jak na Krymie. Dla odmiany Erynia wyczaiła la Coiffe Bigoudene – ciasto żywcem skopiowane z węgierskiego kurtoszkalacza. Sprzedający zachwalał je jako regionalne z Bretanii, ale po drobnych naciskach (Erynii) z uśmiechem przyznał, że ten regionalny produkt bretoński ma pochodzenie węgierskie, a w ogóle jest to jego „drobna przeróbka” – fakt, było słodsze. Bretończyk, Węgier dwa bratanki… Oprócz tego można było kupić dobre ciasta, ubranka marynarskie, suszone wędliny, golonkę wędzoną za straszne pieniądze i oczywiście kiełbasy – W. nawet nie miał ochoty walczyć z pokusą.
- Ponieważ Erynia „uwielbia” schody nie mogło zabraknąć w okolicy Le Phare d’Eckmühl – czyli latarni morskiej z końca XIX w., z ponad 300 schodami w miejscowości Penmarc’h. Oświetla jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc wybrzeża bretońskiego. Le phare d’Eckmühl została zbudowana obok swoich poprzedniczek: Starej Wieży (Vieille tour), a następnie le Phare de Penmarc’h. W 1882 roku weszło w życie zarządzenie nakazujące zmodernizowanie sygnalizacji morskiej wybrzeży francuskich, ze szczególnym uwzględnieniem elektryfikacji najważniejszych latarni, w tym wyżej wzmiankowanej. Jako że nie było technicznych możliwości podwyższenia istniejącej budowli do odpowiedniej wysokości, siłą rzeczy zabrano się za projektowanie nowego obiektu. Ów projekt zdążył jeszcze ulec zmianie, gdy w międzyczasie niejaka markiza Adelajda-Luiza d’Eckmühl de Blocqueville zostawiła w spadku 300 tys. franków przeznaczonych na budowę latarni, mającej od tej pory nosić nazwę «phare d’Eckmühl» na cześć jej ojca marszałka Ludwika-Mikołaja Davout (1770-1823), diuka Auerstaedt, księcia Eckmühl. Ten ostatni tytuł przypadł księciu po bitwie (rzecz jasna zwycięskiej) w pobliżu bawarskiej wioski Eggmühl. Wewnątrz budowli, wzdłuż spirali schodów, ściany wyłożone są mlecznym szkłem zaś poręcze błyszczą brązem. Ze szczytu roztacza się piękna panorama. Po zejściu z latarni pochodziliśmy trochę wokół obserwując przypływ, a następnie dotarliśmy do muzeum za „co łaska” z łodzią ratunkową Papa Poydenot. W małej hali stała łódź ratownicza, a na ścianach wisiały opisy akcji ratunkowych. Wśród nich książeczka z opisem historii uratowania żaglowca „Pomorze” (później nazwanego Darem Pomorza). Działo się to w 1929 roku, tuż po jego zakupie. Statek, wpędzony sztormem między skały, o mało się nie rozbił w Zatoce Biskajskiej, u wybrzeży Bretanii. Wiele lat po tym pojawiła się w muzeum prawnuczka kapitana i pozostawiła jako dar tę książeczkę – „Pierwszy rejs Daru Pomorza”.
- Niedaleko od latarni morskiej, też nad brzegiem morza, stoi Chapelle de la Joie, czyli kościół (w dowolnym tłumaczeniu) pod wezwaniem Matki Boskiej Radosnej z XV w. z kalwarią – krzyżem z obgryzionymi zębem soli morskiej figurami. Nie wiemy, czy ta radość wynika z faktu, że przed czasami chrześcijańskimi, miejsce to było poświęcone kultowi pogańskiej bogini łączącej cechy Wenus i Kybele… Wiemy za to, że kościół cieszył się uznaniem marynarzy, biorących licznie udział w dorocznym pardonie (a po naszemu procesji odpustowej) 15 sierpnia, w podziękowaniu za ocalenie życia w czasie sztormów. We wnętrzu kościoła rzuca się w oczy piękny witraż i ciekawe, pięknie rzeźbione belki stropowe.
- Pointe de la Torche – kamienie i piasek, silne wiatry i woda turkusowa jak w lagunie. Widocznie dostrzegali to i ludzie przed wiekami bo osadnictwo datuje się tu od czasu neolitu, a na wzgórzu można znaleźć pozostałości budowli megalitycznych. Obok pamiątka innych, bardziej mrocznych czasów – z żelbetonu. Mimo niesprzyjających prądów to raj dla kitesurfingowców, a dla nas frajda ze spaceru.
- Chapelle De La Madeleine – niestety zamknięta kaplica postawiona na miejscu dawnego leprozorium ze źródełkiem leczącym gorączkę i choroby skóry. Może dlatego dzieci bawiące się z króliczkiem postanowiły go w nim wykąpać, a jemu się to podobało. W pobliżu kaplicy stało parę ładnych granitowych domów z dwoma kominami, krytych strzechą z błękitną stolarką, a w przydomowych ogródkach czosnek niedźwiedzi. Jeszcze dawniej (przed Celtami) w tych okolicach żyli ludzie pozostawiając po sobie artefakty. Około 250 metrów na północ od kaplicy w wzdłuż polnej drogi stoi znaczna ilość menhirów zwanych Szeregami Madelaine. Początkowo było ich około 700, ale po ich kontaktach z rolnikami w XX w. można zlokalizować ich jedynie około 50.
Z ciekawostek, kaplica znajduje się w pobliżu dawnej drogi rzymskiej jak również starego szlaku pielgrzymów Tro Breizh. Samo Tro Breizh, czyli w języku bardziej zrozumiałym: Tour de la Bretagne, to ponadsześciusetkilometrowy szlak łączący miasta siedmiu świętych założycieli Bretanii. A są to: św.Paweł Aurelian (Saint Pol Aurélien) z Saint-Pol-de-Léon , św.Tugdual z Tréguier, św.Briok (Saint Brieuc) i św.Maklowiusz (Saint Malo), św.Samson z Dol-de-Bretagne, św.Patern z Vannes, Saint Corentin z Quimper, uff… Kult Siedmiu Świętych rozwinął się już w XI wieku, a pielgrzymowanie do „ich” miast było traktowane przez średniowiecznych Bretończyków na równi z pielgrzymką do Rzymu, Jerozolimy czy Santiago de Compostela. Zresztą, według starego porzekadła bretońskiego, ci co przejdą cały szlak i ukończą pielgrzymkę, mają zagwarantowane miejsce w raju.
Kto by się nie skusił? - Calvaire et chapelle de Tronoën (Kaplica i kalwaria Tronoën) – granitowa kaplica aczkolwiek z XV w. nie jest aż taką atrakcją jak stojąca opodal, najstarsza w Bretanii zbudowana w latach 1450-60, granitowa kalwaria (calvaire). W porównaniu do Polskich kalwarii będących kilkunastoma stacjami drogi krzyżowej te bretońskie są jednym monumentem z całą historią obrazkową na postumencie.
- Chapelle de Beuzec – ogromny acz trochę „płaski” kościół z XII w. pod wezwaniem św.Budoca (Budoc z Dol, Budeaux, Beuzec). Dawna brama wejściowa groziła zawaleniem więc została zastawiona barierkami. W. oczywiście nie boi się gróźb i przestawiał barierki dla lepszego ujęcia. Niestety, kościół bywa otwarty jedynie od lipca do września.
- Chapelle Saint Vio – najmniejsza z kaplic bigudeńskich (zaledwie 50 metrów kwadratowych). Budowla mała, ale z długą historią. Niestety była zamknięta, ze statkiem widocznym przez okno i leżącym w pobliżu obłym kamieniem, mającym być, według jednej z legend, łodzią na której przybył do Bretanii św.Vio – biskup Armach. Wedle innej legendy, kamień miałby mieć moc płodności, wystarczyłoby tylko by kobieta potarła powierzchnię ręką. Hm, pożyjemy, zobaczymy…
- reserve baie d’Audierne (rezerwat zatoki Audierne) – wysokie diuny, szeroka plaża (szczególnie przy odpływie), przy brzegu bunkry z II wojny światowej, długi spacer plażą i wodą koił i cieszył.
- A na sam koniec zatrzymaliśmy się w Plomeur, przy najmłodszym z oglądanych kościołów – l’église Ste Thumette. Z tą budowlą wiąże się legenda. Dawno, dawno temu, święta Thumette objawiła się wieśniakowi pracującemu na polu w okolicy Lesplomeur. Owa święta nakazała zaprząc chłopu woły i dać im pójść w dowolnym kierunku. W miejscu, w którym zwierzyna się zatrzyma, miał stanąć kościół. Jako święta rzekła, tak się stało.
Uzbierało się parę ciekawych miejsc:
Podkład muzyczny
„Micamac; Volume 8; Concerts Ar re c'hlas”
udostępniony przez Micamac – osobiście