browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Stambuł [5]

Bazar Egipski, parę meczetów, hipodrom i Błękitny Meczet.

Po muzeum archeologicznym, W. zaordynował poszukiwania poczty (PTT), gdyż chcieliśmy sprawdzić stan konta naszego HGS. Pocztę i owszem znaleźliśmy, lecz akurat trwała przerwa obiadowa. W ramach „czekania” skorzystaliśmy z oferty soków za 4TRY (pomarańczowy) i 9TRY (granatowy) – w rejonie Sultanahmet ceny dochodzą do 15TRY, co jest już rozbojem w biały dzień. Soki nie potrafiły jednak wypełnić całego czasu, więc wyskoczyliśmy jeszcze do Egipskiego Bazaru (Mısır Çarşısı) na dooglądanie. Po drodze W. wyniuchał sklep jakiejś kooperatywy oliwnej, gdzie w bardzo zacnej cenie oferowano oliwy, mydła oliwne, a nawet herbaty z liści oliwnych. Zakupy zrobiliśmy.
do albumu zdjęć

Bazar Egipski

Niestety na bazarach w TEJ dzielnicy wszystko sprzedają drożej, zwłaszcza turystom, o czym przekonaliśmy się na własnej skórze. Niestety, prawie nie ma takich sklepików jak ten „oliwny”. Może dlatego przez Bazar Egipski jedynie przeszliśmy turystyczno-fotograficznie. Kupowanie tam czegokolwiek bez namysłu to połączenie głupoty z naiwnością albo świadczy o bogatej zawartości portfela i dużej hojności.
W drodze na pocztę rzucił nam się w oczy plakat zapraszający na darmową wystawę haftów tureckich. Hafty były raczej nowoczesno-takie-sobie, ale na końcu pasażu były pokoje sułtańskie.
do albumu zdjęć

Pawilon Sułtański

Można tam było obejrzeć pełen układ mieszkalny wraz z łazienkami, wszystko w błękitach, zieleni i złocie. Drzwi też były piękne, niektóre inkrustowane masą perłową.
Po zachwytach „po drodze” wróciliśmy na pocztę, a tam kolejki do okienek były mało zachęcające, a i „panienki z okienka” nie za bardzo władały językami obcymi. Ich prawo. Mówi się trudno tam nic nie załatwiliśmy więc W. wymyślił, że ubierze w sprawdzanie HGS recepcjonistę w hotelu – mimo usilnych prób, nawet im nie udało się dodzwonić na infolinię HGS, a panowie naprawdę się starali.
do albumu zdjęć

Vilayet Cami

Po drodze wstąpiliśmy do małego meczetu Vilayet z 1453 r., przy Gubernatorstwie Stambułu. Niewiele o nim można znaleźć w internecie, ale i tak miło było go obejrzeć. Później przespacerowaliśmy się wzdłuż wybrzeża promowego aż do mostu Galata. Wracając zajrzeliśmy jeszcze do „barokowego meczetu” Hacı Beşir Ağa Camii
do albumu zdjęć

Hacı Beşir Ağa Camii


Po drobnej sjeście w hotelu ruszyliśmy do Błękitnego Meczetu. Przechodząc w pobliżu Mauzoleum Sułtana Ahmeda I nie mogliśmy do niego nie zajrzeć. Tu znacznie piękniej, niż w mauzoleach sułtańskich, zostały udekorowane skrzynie grobowe. Tam były to tylko zielone sukna, a tutaj złotem haftowane kapy. Także odsetek „skrzynek” do „skrzyń” był jakby lepszy,
do albumu zdjęć

Mauzoleum Sułtana Ahmeda I

ale i tak było ich stosunkowo dużo. Zauważyliśmy tu inne zachowania zwiedzających – w dużej mierze Turków. Wyglądało jak by się oni modlili do tych symboli grobowych. Również znacznie lepiej zorganizowane były opisy – widać, że ten zabytek był znacznie bardziej przygotowany „pod turystów”.
Niestety sjesta plus te parę chwil spędzonych w mauzoleum doprowadziły do tego, że trafiliśmy akurat w początek godziny „dla modlących się”. Generalnie na przemian są godziny: na zwiedzanie (pół po nieparzystej) i na modlitwy (pół po parzystej), a ochrona dbała o przestrzeganie tych godzin w sposób stanowczy (a według niektórych Turków – chamski. Nie znamy tureckiego więc nie możemy tego potwierdzić).
do albumu zdjęć

trzy kolumny

Nic to – postanowiliśmy więc pospacerować po okolicy, a że nie sposób przejść w starym Stambule paru kroków, by nie natknąć się na ciekawe miejsce, czas ten nie był stracony. Meczet Sułtana Ahmeta postawiono bowiem w pobliżu rzymskiego hipodromu. Dzisiaj pozostało z niego niewiele, ot parę ruin i plac. A na placu stoją: Fontanna Niemiecka (Alman Çeşmesi i trzy kolumny: Egipska, zwana Obeliskiem Teodozjusza, Wężowa (Yılanlı Sütun) i ta trzecia – Obelisk Konstantyna. Na końcu placu stoi budynek uniwersytetu wypełniający plac aż do zewnętrznej ściany hipodromu. No to trzeba było tę ścianę obejrzeć. Ściana jak ściana, w stanie raczej opłakanym, ale rzucił się nam do oczu stary meczet.
do albumu zdjęć

meczet Sokollu

Okazało się, że jest to meczet Sokollu Mehmed Pasha autorstwa Sinana z czterema odpryskami kamienia Hadżar z Kaaby (Al-Kaby) – i są to jedne z sześciu poza Mekką. Piąty jest w meczecie w Edirne, a szósty… zapomnieliśmy (bodajże w meczecie Sulejmana). Tak więc byliśmy w miejscu bardziej świętym niż te wszystkie wielkie, oblegane przez turystów, meczety. Dodatkowo można go było zwiedzać w kameralnej atmosferze, a że trafiliśmy tam jeszcze na francuskojęzycznego Turka z Lyonu, to tylko bonus. Niestety drobną rysą okazało się złodziejstwo – ktoś ukradł buty pozostawione przed meczetem przez modlącego się (w meczecie). Były ponoć sportowe i drogie… Sami Turcy byli bardzo zniesmaczeni tym faktem, a W. skwitował to rozkładając ręce „İnşallah”.
do albumu zdjęć

Błękitny Meczet


Jako że był już czas „odpowiedni” na zwiedzanie Błękitnego Meczetu ruszyliśmy w jego kierunku oglądając po drodze ciekawe, stare „boczne uliczki”. Sam meczet jest olbrzymi, tyle tylko że w większości zakryty płachtami z rysunkami, jak powinno to wyglądać – po remoncie. Na razie nie wyglądało (i było się gdzie pchać?), szczególnie że w meczecie jest wydzielona część dla turystów i dalej nie przejdziesz. Niespecjalnie uszczęśliwieni widokami wróciliśmy do dostrzeżonej wcześniej restauracyjki Havuzbasi z w miarę przyzwoitszymi cenami, gdzie zjedliśmy obiad za 100TRY (dla dwóch osób) – dwa razy taniej niż dzień wcześniej, a na dodatek smaczniej i w bardziej kameralnej atmosferze. Takie „uroki” dzielnicy turystycznej…
Wracając do hotelu zastanawialiśmy się jak to jest, że w Stambule koty i psy bezdomne pałętają się prawie wszędzie, a nie tylko chodniki są czyste, ale i ludzie bezpiecznie piknikują na trawnikach w parkach i na skwerach. A u nas…? Może to nie kwestia wychowywania właścicieli, a służb dbających o czystość – „robić im się […] nie chce!”.
Inna sprawa, to podejście samych Turków do zwierząt. W wielu miejscach Stambułu (w tym przy meczetach) widzieliśmy plastikowe miski z wodą (często zrobione z dna pięciolitrowej butli po wodzie), plastikowe dystrybutory z karmą, a nawet drewniane budy stojące w parkach. Częściowym wytłumaczeniem może być kot Muezza – według niektórych źródeł ulubiony kot proroka. Ale w takim razie co z psami? I kto tu wdraża w życie miłość do mniejszych braci (św.Franciszka z Asyżu)?
do albumu zdjęć

Milyon Taşı


W pobliżu wejścia do hipodromu i Cysterny Bazyliki stoi sobie Obelisk Milion (Milyon Taşı). Był on używany do obliczania odległości miast od centrum świata, mieszczącego się w okresie Bizancjum rzecz jasna w Konstantynopolu. Dzisiaj na deskach wokół niego wyrzeźbione są odległości w kilometrach – nie wszystkie deski są wyrzeźbione, czyżby im miast zabrakło?
 
 
 

poprzedni
następny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.