Postanowiliśmy pojechać do Vittorio Veneto, miasteczka znanego (niektórym) z decydującej o zakończeniu I wojny światowej bitwy. Bitwa trwała od 24 października do 3 listopada 1918 r. i mimo dużych strat Włosi spuścili Austro-Węgrom taki wp… (łomot), że ci poprosili o rozejm, a po tygodniu wojna się skończyła. Zanim zabraliśmy się jednak za miasto, W. „musiał skręcić” w bok. Zaraz za wjazdem w granice miasta rzuciły my się bowiem w oczy brązowe znaki na Grotte del Caglieron – jaskinie znajdujące się w wiosce Breda za Fregoną. Erynia zaaprobowała pomysł jednym spojrzeniem… i to była dobra decyzja.
Już w górach, kilka kilometrów za Fregoną, zaczynają się parkingi oznakowane literami. 350m od kasy jest ostatni parking, płatny 2,5€/h – się cenią. Są właściwie dwa punkty obsługi turystów: jeden to rodzaj IT z WC i barkiem, drugi to kasa, w której poza biletami dostaje się mapki ze schematem trasy, zdjęciami na zachętę i krótkim opisem trasy. A trasa, kamienistym szlakiem, mostkami i kładkami z bali prowadzi od jaskini do jaskini (a jest ich dziesięć). W lesie, wśród skał obrośniętych zielenią, wypływają liczne strumyki, cieki wodne od czasu do czasu spływające kaskadami, a pomiędzy tym jaskinie, z których część powstała na wskutek działalności człowieka, od wieków wybierającego piaskowiec (tak zwany: pietra dolza) na potrzeby budowlane pobliskiego Vittorio Veneto. W jaskiniach wyraźnie widać ślady dłuta i kolumny pozostawione przy wybieraniu materiału, ustawione pod kątem, by zapobiec zawaleniu stropów. Wszystko urokliwe bardzo. I byłby to raj dla geologa bo warstw stratygraficznych jest tam całe mrowie. Część pokładów – tę mniej zwięzłą – mieliśmy okazję obejrzeć przy drodze pomiędzy jaskiniami, a Vittorio Veneto. Nad parowem stała resztka kamiennego domu, a pod nim wypłukiwana deszczami skarpa. W ramach ścieżki turystycznej są jeszcze dwa młyny, z których jeden jest restauracją, a drugi służy za mini-galerię – my załapaliśmy się na wystawę fotografii przyrodniczej – ta nigdy się nie znudzi. Cała trasa to jakiś 1km, teoretycznie do przejścia w 45 minut, rzecz jasna jeżeli turysta nie wpadnie w amok fotograficzny. Po przejściu wszystkich jaskiń, zobaczyliśmy nieujęty na mapie szlak na „Castello”. Co prawda nie było podanej odległości, ani szacowanego czasu przejścia, ale W. założył, że będzie blisko. Po wejściu ostro zakosami pod górę, droga zrobiła się prosta, długa i prowadzące „niewiadomogdzie”, a rzeczonego „Castello” na horyzoncie widać nie było. Daliśmy sobie spokój i zeszliśmy do auta. Już w domu znaleźliśmy to: Rovine del Castello del Piai. Dobrze, że zrezygnowaliśmy, bo drogi było jeszcze niezły kawałek, i co prawda zamek miał piękną historię, ale dziś wygląda na zdjęciach (z Internetu) na mikro-ruinkę w trawie. Poza tym czas nie jest z gumy, a chcieliśmy jeszcze zdążyć pooglądać rzeczone miasteczko.
Recepcjonista z Villi Foscarini zachwalał Vittorio Veneto jako „małe, urocze miasteczko” – wcale nie jest takie małe – malowniczo położone u podnóża Prealp Belluńskich. Początkowo wjeżdża się w zabudowę zupełnie współczesną, na wysokości Piazza del Popolo zabudowa robi się na oko dziewiętnastowieczna i wcześniejsza – przy jednej z ulic podziwialiśmy z auta kolejne wille poukrywane w ogrodach. Teraz zaczęło to wyglądać jak kurort po sezonie. Im bliżej podnóża gór, tym zabudowa starsza, bardziej „ośrupana” i krzycząca o remont. Ale wciąż piętnasto- i szesnastowieczne palazzi zachowały ślady urody, zdobień kamiennych jak i sgraffiti. Na Piazza Flaminio, chyba to widać najlepiej. A propos placu, wzdłuż jednego z jego boków płynie kanał podzielony na trzy części murkami. Miodzio! Niby miasto nie jest do końca turystyczne (byliśmy tam wtedy chyba jedynymi cudzoziemcami), ale w ciekawszych miejscach są przygotowane tablice z opisami po włosku i angielsku. Również w trotuarze można doszukać się metalowych znaczków kierujących do kolejnych atrakcji. Te były opisane na stojących gdzieniegdzie słupkach informacyjnych. Podobny patent poznaliśmy już w Bretanii. Jedną z atrakcji – nie ujętą w spisie – była kawiarnia Caffè Commercio na placu serwująca wyśmienite słodkości. Drugą atrakcją było Museo del Cenedese, zamknięte na czas sjesty ciężką kutą bramą. Z kawiarni przyglądaliśmy się jak po sjeście do muzeum przyszedł pracownik, otwarł je, wszedł do środka i wyszedł stamtąd zamykając bramę nim zdążyliśmy dojeść słodysie. Erynia skomentowała: przecież musiał odbić zegar. W ramach spacerku po mieście dotarliśmy aż do Chiesa Di San Giovanni Battista. Mimo zewnętrznej prostoty wnętrze było całkiem interesujące. Droga do i z także interesujące były. Niestety dnia tego zamknięta była winiarnia (enoteka) w Castrum di Serravalle. Oblizaliśmy więc jedynie ze smakiem mury obiektywem i poszliśmy z powrotem.
Wracając z miasta, jechaliśmy trasą wzdłuż winnic, natykając się co kawałek na mniejsze bary, sklepy i punkty sprzedaży wina (w przystępnej cenie) z możliwością degustacji i noclegu oferujące wina dobre lecz o ograniczonym zasięgu – lokalnych producentów. Takie Włochy to my lubimy!
Jaskinie Caglieron i Vittorio Veneto
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- Erynia - Alvernia Planet
- Alicja - Alvernia Planet
- w. - Wilamowice i Stara Wieś
- Pudelek - Wilamowice i Stara Wieś
- Erynia - Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Krystyna - Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- w. - Wilamowice i Stara Wieś
- Alicja - Wilamowice i Stara Wieś
- w. - Muzeum Wilamowskie
- Pudelek - Muzeum Wilamowskie
- Erynia - Muzeum Wilamowskie
- w. - Muzeum Wilamowskie
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Lublin wieczorem
- Alvernia Planet
- Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Wilamowice i Stara Wieś
- Muzeum Wilamowskie
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
starsze w archiwum