Zanim stateczek płynący na Murano dotarł do tej wyspy, przepłynął wpierw w pobliżu wyspy cmentarnej (Cimitero di San Michele). Na wszelkie sugestie W. Erynia była jednak nieugięta: żadnych cmentarzy (i kaplic), płyniemy na Murano. Cóż było robić, W. ani pisnął i… wysiedliśmy na Murano. Wyspa ta rozpoczęła swe nowoczesne życie, podobnie jak reszta Wenecji w IX w., w czasach najazdów barbarzyńców, ale dopiero pod koniec wieku XIII Wenecjanie przenieśli na nią huty szkła, mieszczące się wcześniej w samej Wenecji. Powodem przenosin były problemy z pożarami, które przy drewnianej zabudowie, mogłyby zniszczyć miasto, za to ich efektem, nie wiadomo czy zamierzonym, była znaczna autonomia wyspy – z własnym prawem i pieniądzem. Aby zachować jakiś wpływ na ceniony w świecie biznes zastosowano wówczas zasadę bata i marchewki: z jednej strony zakaz opuszczania wyspy przez mistrzów szklarskich, z drugiej zaś strony mistrzowie szklarscy, jedyni nie będący szlachcicami, mieli prawo żenić się z patrycjuszowskimi córkami. Niewiele to pomogło bo już w XV w. Czesi zaczęli produkować u siebie kryształy. Jednak ze względu na markę: „szkła z Murano”, Wenecjanie pozostali na rynku i nadal na nim świecą. Światło jednak nie jest aż tak jasne, już na wyspie, gdy zobaczyliśmy wyroby wystawione w witrynach, jęknęliśmy z zawodu. Znaczna większość z nich to była karykatura dobrego smaku. Paskudne ostre kolory dobrane kontrastowo, wzory na jedno kopyto. Masówka dla turystów (amerykańskich? japońskich? Grażynek i Januszków?). Dużo ciekawsze widzieliśmy na Malcie czy w Artefuego na la Palmie. Na szczęście trafiło się tam kilka wyjątków. Jeden z nich Cesare Toffolo, autor filigranowych cudeniek, czy jego syn Emanuel, który odczarował robaki, tworząc ich piękne szklane wizerunki. Inny, Ermanno Nason bawił się większymi formami, ale tu zachwycił nas dobór kolorów. Niestety nie można było robić zdjęć.
Przeszliśmy się jeszcze do miejscowego muzeum szkła, by potwierdzić to, co już wiemy – sztuka współczesna to nie nasza bajka. Najlepsze szklane cudeńka były z wieków XVII – XIX, przy czym te ostatnie wyglądały bardzo współcześnie acz ascetyczniej. Już po powrocie do Polski, szukając informacji o Atelier Toffolo, trafiliśmy na informacje o innych artystach w okolicy.
Trzeba by tam wrócić i dooglądać…
Wenecja wzbudzała w Erynii odczucia mieszane. W 96′ kiedy była tu po raz pierwszy (i jak do tej pory ostatni), odstręczyły ją tłumy na placu św. Marka. Zaprzysięgła sobie, że wołami jej więcej to tego miasta nie zaciągną. Przez 13 lat W. tak nieśmiało usiłował ją namówić na przyjazd i za każdym razem słyszał stanowcze NIE! Nadszedł pandemiczny rok 2020, na parę tygodni przed wakacjami Erynia zobaczyła na FB zdjęcia kolegi z wrześniowego wypadu do Wenecji – pusto było – i pomału zaczęła rozważać kierunek, którego w normalnej sytuacji nigdy nie wzięłaby pod uwagę. Warto było, a widok pustego placu św. Marka chyba nigdy nam się nie znudzi. Czy będziemy chcieli kiedyś wrócić do Wenecji? Możliwe, gdyż tak jak Florencja, jest to miasto, które można odkrywać latami, a i tak niejeden raz zaskoczy. Jest tylko jeden warunek: będzie pusto tak jak teraz. Nie przepadamy za tłumami.
No dobra, znajdzie się i drugi: Wenecja jeszcze będzie istnieć, a nie utonie w efekcie kolejnych powodzi.
Murano
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- Erynia - Alvernia Planet
- Alicja - Alvernia Planet
- w. - Wilamowice i Stara Wieś
- Pudelek - Wilamowice i Stara Wieś
- Erynia - Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Krystyna - Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- w. - Wilamowice i Stara Wieś
- Alicja - Wilamowice i Stara Wieś
- w. - Muzeum Wilamowskie
- Pudelek - Muzeum Wilamowskie
- Erynia - Muzeum Wilamowskie
- w. - Muzeum Wilamowskie
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Lublin wieczorem
- Alvernia Planet
- Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Wilamowice i Stara Wieś
- Muzeum Wilamowskie
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
starsze w archiwum