Sinarades / Σιναραδες, wioska stara bo zbudowana w czasach bizantyjskich stała opuszczona do 1669 r. gdy to zasiedlili ją ponownie uchodźcy z Krety. XV wieczne kościoły były chyba ostatnim tchnieniem imperium we wsi, ale przetrwały. Szkoda, że były zamknięte, bo ponoć są warte obejrzenia.
Wczoraj tylko przez Sinarades przejechaliśmy, a to co zobaczyliśmy, tak nam się spodobało, że postanowiliśmy wrócić i dooglądać. Pobyt zaczęliśmy od obiadu w rodzinnej tawernie Archontariki / Αρχονταρίκι, gdzie gotowała „mama”, która po skończeniu przez nas posiłku przyszła i zapytała, czy smakowało i czy wszystko w porządku. Obsługiwał restaurację jej anglojęzyczny syn, a jeszcze na koniec dołączył (chyba) dziadek – też mówił po angielsku. Jedzenie było domowe i dobrze doprawione, pasta czosnkowa do ryby – genialna. Natomiast po raz kolejny utwierdziliśmy się w przekonaniu, że „za darmo” – umarło. Nie było darmowej wody do posiłku, co niegdyś w Grecji było normą. Dobrze chociaż, że podany sok pomarańczowy był ze schłodzonych pomarańczy, bez lodu – to w Grecji lubimy. Do szału doprowadzały nas obyczaje hiszpańskich i włoskich kelnerów, wypełniających szklankę lodem, a następnie uzupełniających luki winem czy sokiem. Na Korfu, na szczęście, jeszcze na to nie wpadli.
Po obiedzie wstąpiliśmy do muzeum folklorystycznego / gr. Λαογραφικό Μουσείο Σιναράδων “Νίκος Πακτίτης” (tłumaczenie), znajdującego się w malutkim dziewiętnastowiecznym, niezmodernizowanym domu, co nadało niesamowity klimat całej ekspozycji. Może to dlatego, że opiekował się nim emerytowany nauczyciel Nikos Paktitis, który sam zbierał eksponaty od lat 50′ ubiegłego wieku (zmarł 23 czerwca 2021 r. – przykro nam). Potwierdza to tylko, zaobserwowane również w naszym Chrzanowskim Muzeum, ile potrafi dać miejscu osoba z pasją.
Na pierwszym piętrze domu odtworzono stare mieszkanie (kuchnia – z otwartym paleniskiem typowym dla tych domów, salon, sypialnia), na drugim piętrze były ekspozycje składające się ze starych dokumentów, zdjęć, trzcinowej łódki na ryby (jak oni u diabła wypływali tym w morze?!), strojów. Większość z artefaktów opisana nie tylko po grecku, ale i po angielsku, francusku i niemiecku, każda informacja staranie wykaligrafowana na kartoniku. Byliśmy pod wrażeniem zarówno samego muzeum, które, choć mikrych rozmiarów, było w zbiory bogate i przemyślanie zorganizowane, jak i młodzieńca, który z zapałem starał nam się przybliżyć swoją społeczność.
Rzut beretem od Sinarades znajdują się klify Aerostato. Udało nam się dojechać na wierch, skąd z punktu widokowego rozpościerał się piękny widok (to chyba nic nowego). Można też było zejść ścieżką poniżej punktu i pooglądać świat z innej perspektywy – co też uczyniliśmy.
Jadąc dalej na południe odwiedziliśmy okolice oglądanej wczoraj Twierdzy Gardiki. Erynia doczytała, że w są tam jaskinie, w których żyli nasi przodkowie z czasów bardzo odległych tak 20 tyś. lat temu. Artefakty, które po nich pozostały, archeolodzy odkopali, opisali i umieścili w Muzeum Archeologicznym w Kerkyrze.
Droga daleka nie była, ścieżka przez piękny gaj oliwny dobrze oznaczona i już mogliśmy stanąć przed jaskinią z cokolwiek rozwalonym wejściem – kamienie przez wieki oderwały się od sklepienia. Nasze pramatki i praojcowie domu by raczej nie rozpoznali. Na pierwszy rzut oka jaskinia nie w wyglądała na zbyt dużą, ale znaczna ilość półek skalnych pozwalała na stworzenie całkim miłego ogniska domowego (W. jak zwykle praktyczny) – z domowym ogniskiem włącznie. Z jaskini miał się rozciągać piękny widok na Twierdzę Gardiki. Widok był, czy piękny można by dyskutować.
Na koniec zostawiliśmy sobie Chlomos /gr. Χλομός – jedną z najstarszych (bo z XIII w.) i najpiękniejszych zamieszkałych wiosek na wyspie. Archeolodzy dokopali się tam resztek ołtarza poświęconego Apollinowi. Pewnie dlatego nie rzucił nam się w oczy, że teraz, rzecz jasna, jest tam chrześcijańska świątnia – oczywiście zamknięta, jak prawie wszystkie na wyspie. Architektonicznie wenecki styl zabudowy przeważa na całym terenie tej XIII w. wioski, chociaż przy różnicy wzniesień na poziomie 50m (w pionie!) znacząco odbiega od Weneckich zaułków. Ale też i nie jest to dziwne – w końcu to wioska a nie stolica, ale w Wenecji nie ma tak pięknych widoów na przyrodę. Wioska położona amfiteatralnie na zboczu, oferuje piękne widoki na morze i wnętrze wyspy. Przy tym była tak pusta, że aż zdawała nam się miastem duchów krążących wśród kamiennych domów pokrytych kwiatami. Coś musiało być na rzeczy, bo krążąc wśród starych domów, zamieszkałych głównie przez starych ludzi, zwyczajnie się zgubiliśmy. Erynia zaczęła pokazywać kły gdy po raz czwarty czy piąty wchodziliśmy pod górkę by schodzić w dół i trafiać na te same uliczki nawet tak piękne jak ta, przy której stał atelier artysty Ionios Anemos /gr. Χειροποιητες δημιουργιες (opłata za zdjęcie „co łaska”). Co zrobić, że do parkingu prowadziło tylko jedno zejście, a W. ciągle nie potrafił go znaleźć. Nie byłoby w tym nic strasznego, ale wieczór zapadał, a droga po wiosce i do wioski była dosyć serpentyniasta… Szczęściem trafiła się nam uczynna Brytyjka mieszkająca we własnym domu w Chlomos, która po naszym opisie parkingu (są dwa) zlokalizowała miejsce i podprowadziła nas kawałek. Rzutem na taśmę zdążyliśmy na kolację. W. na 56 km nadrobił 4minuty względem czasu nawigacji – był z siebie dumny. Byliśmy ostatnimi konsumentami kolacji.
Kolejnym punktem trasy była wioska Od Sinarades do Chlomos
Wpisany pod 2021, Grecja, muzea, W. Jońskie Korfu, wybrzeża, wyspy
Brak komentarzy do Od Sinarades do Chlomos
Brak komentarzy do Od Sinarades do Chlomos
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- w. - Będzin – kirkut i zamek
- Erynia - Perge i Antalya
- Pudelek - Perge i Antalya
- w. - Perge i Antalya
- Pudelek - Perge i Antalya
- Erynia - Kozie sery i lenistwo
- w. - Kozie sery i lenistwo
- Pudelek - Kozie sery i lenistwo
- W. - Trzy winnice i wioska
- Mariusz Maślanka - Trzy winnice i wioska
- Erynia - Brno – spacer
- Asia - Brno – spacer
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
- Klasztor i ciastka
- Muzeum i kościół São Pedro
- Blandy’s Wine Lodge
- Spacer… i owocki
- Spacer po Funchal
starsze w archiwum