Na Korfu zobaczyliśmy już prawie wszystko, co nas interesowało, a i parę niespodzianek też (na przykład pomniki żołnierzy serbskich). Nadszedł więc czas na plażowanie. Wieczorem wyznaczyliśmy sobie kilka interesujących zatoczek dostępnych z drogi, po wcześniejszym spacerku, mniej lub bardziej stromym, mając nadzieję, że większość turystów wybierze te najbardziej dostępne miejsca. Mieliśmy trafić na plażę Limni, ale jak zwykle za wcześnie skręciliśmy i doszliśmy do wcześniejszej, małej zatoczki z plażą Klimatia / gr. Παραλία Κληματιά, skąd już nie chciało nam się zmieniać miejsca. Mały rozmiar w tym przypadku grał na naszą korzyść, bo na plaży, gdy na nią przyszliśmy, było pięć osób. Po paru chwilach zostaliśmy sami. W zatoczce cumowały przeważnie dwie łódki raczej dalej niż bliżej – tłoku nie było. Inni tylko przepływali z daleka, rzucali okiem i uciekali na większe Limni. Wczoraj widzieliśmy wiele osób z lubością wygrzewających się na słońcu i zaledwie kilka pływających w wodzie. Dzisiaj zrozumieliśmy dlaczego – czerwiec jest cudownym miesiącem do zwiedzania Korfu, ale temperatura wody (zwłaszcza po tej stronie wyspy) bliższa była Bałtykowi niż zupie. Po kwadransie podglądania życia wodnego daliśmy sobie spokój i skupiliśmy się na obserwacjach życia nawodnego. Ludzie z łódek byli niewiele lepsi od nas (wytrzymywali 20′). Po wysuszeniu się i nałapaniu rentgenów czekała nas trasa powrotna, najpierw do samochodu – pod górkę i w słońcu – a później do hotelu.
Ponieważ po drodze była znana już nam tawerna Elisabeth w Doukades, a żołądki były dosyć pustawe, zafundowaliśmy sobie tzatziki oraz mix meat grill na dwie osoby. Ten nas pokonał, dobrze, że był kot pod stołem… (dostał jedynie część grillowanego kurczaka, bo „drób to nie mięso”). Pyszne to było, ale jak zwykle nie do przejedzenia dla normalnych ludzi.
Kolacji w hotelu prawie żeśmy nie jedli i spaleni słońcem oraz w błogostanie po smakowitościach kulinarnych padliśmy jak sznyty. Do końca nie wiemy czy był to efekt (prawie) udaru cieplnego czy pełnych brzuchów.
Plażowanie
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- Erynia - Alvernia Planet
- Alicja - Alvernia Planet
- w. - Wilamowice i Stara Wieś
- Pudelek - Wilamowice i Stara Wieś
- Erynia - Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Krystyna - Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- w. - Wilamowice i Stara Wieś
- Alicja - Wilamowice i Stara Wieś
- w. - Muzeum Wilamowskie
- Pudelek - Muzeum Wilamowskie
- Erynia - Muzeum Wilamowskie
- w. - Muzeum Wilamowskie
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Lublin wieczorem
- Alvernia Planet
- Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Wilamowice i Stara Wieś
- Muzeum Wilamowskie
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
starsze w archiwum