Z pojęciem „dom przysłupowy”, czyli w skrócie mówiąc dwoma domami zbudowanymi jeden nad drugim, zapoznaliśmy się lat temu kilka, gdy nocowaliśmy w pięknej „Kuźni nad Bobrem” w Przeździedzy, będącej jednym z przykładów takiego domu. Wtedy wspomniano nam o dorocznym „Dniu Otwartych Domów Przysłupowych”, gdy można zrobić sobie rundkę i przyjrzeć się takim obiektom nie tylko zza płota. Pomysł wydał nam się nader kuszący, ale poszedł w odstawkę, przy pandemicznych zawirowaniach.
Kilka tygodni temu Erynia zoczyła w sieci informację o aktualnym „Dniu” (29 maja), decyzja zapadła szybko.
Zapakowaliśmy siebie oraz Furię do auta, nieco obawiając się kociej reakcji na kilkugodzinną podróż do Wrocławia. Kot przespał większość drogi, zaś w samym Wrocławiu stanął na dwóch łapach i zza okna oglądał miasto. Po prostu Kotka-Obieżyświat. Zapoznanie kotki z Mamolą (Mamą W.) również przebiegło gładko. W dwie minuty Mamola nauczyła Furię witać się podaniem łapy, a hasło „podaj łapuchę” przeszło na stałe do naszego słownika (dla Mamoli jest to kolejny kot witający się podaniem łapy). Wiedzieliśmy, że zostawiamy kicię w dobrych rękach.
Wracając do tematu, do imprezy zgłoszono ponad 30 domów w powiatach bolesławieckim, karkonoskim, lubańskim, lwóweckim, kamiennogórskim oraz zgorzeleckim. Zobaczenie wszystkich w jeden dzień – nierealne. W. zdecydował, że na weekend ulokujemy się w Bogatyni, a jadąc z Wrocławia i tak zobaczymy kilka domów po drodze. Pomysł w zasadzie był świetny, tylko pogoda nie chciała współpracować – padało z różnym natężeniem. W sumie miało to swoje zalety – udało nam się dojechać w jeden, a nie w dwa dni. A pokusa częstych przystanków, również pod postacią pięknych, soczyście zielonych, górzystych krajobrazów pojawiała się często. Udało nam się jedynie rzucić okiem zza płota na domy w Janowicach Wielkich.
Z kolei w Czernicy W., wygłaskujący trzy psy przez furtkę, zaintrygował na tyle gospodynię, że zaprosiła nas na posesję, a po chwili krótkiej rozmowy zaprosiła nas ona do pięknej kuchni z kamiennymi podłogami, znajdującej się w dawnej oborze. Sam dom kupiła jej teściowa. Wróć, dla ścisłości zakupiła działkę z malowniczą ruiną do rozbiórki. Zamiast ruinkę rozebrać, postanowiła ją zadaszyć i tak oto udało jej się uratować dom. Jako że właścicielka jest artystką, wnętrza jak otoczenie mają ten niepowtarzalny klimat. Okazało się, że gospodyni jest synową właścicielki, która co prawda zgłosiła dom do „Dnia domów Przysłupowych”, ale dom nie zostanie udostępniony zwiedzającym bo w międzyczasie właścicielka zachorowała. Wygląda na to, że umiejscowiona w tym domu Agroturystyka Konopka raczej już nie będzie istnieć. Mieliśmy szczęście (W.) w odpowiednim momencie wygłaskując psy!
Kolejnym punktem programu był dom w Dębowym Gaju, gdzie W. zatrzymał się jeszcze przy mikro-elektrowni wodnej w budynku dawnego młyna. Dalej był Giebułtów z paroma domkami w remoncie oraz znana nam już Przeździedza – tu zdjęć nie robiliśmy, było ich dużo gdy tam mieszkaliśmy.
W Pławnej Górnej, zaczęliśmy od oglądanie prywatnego domu zza płota, za to po drugiej stronie ulicy zobaczyliśmy zgłoszony do listy dawny dom niemieckiego szewca, w którym urządzono Muzeum Przesiedleńców i Wypędzonych. Trzeba przyznać, że eksponaty związane z samymi przybyszami zza Buga zajmowały tylko część przemyślanej ekspozycji. Resztę miejsca poświęcono dawnym mieszkańcom domu, zebrano i wyeksponowano pamiątki po mieszkających w nim dawniej Niemcach. Muzeum nie ma wyznaczonych godzin otwarcia. Na drzwiach powieszona jest kartka z numerem telefonu do p.Czesława, który po niecałych dziesięciu minutach podjechał na swoim – już niestety chińskim – Junaku. Sama wioska warta jest dłuższego postoju – z samochodu zauważyliśmy galerię, teatr lalek, i sporo starych, w różnym stanie zachowania bądź rozkładu, zabudowań.
Płuczki Górne do tej pory kojarzyły się W. z nieudanym poszukiwaniem agatów. Teraz kojarzyć się będą z Gościńcem pod Zielonym Jajem, chyba najpiękniej (z dotychczas zobaczonych) odnowionym domem przysłupowym wraz z zabudowaniami. Właściciel czekający na gości zaprosił nas do środka i pokazał odnowione wnętrza, będące klimatycznym pensjonatem. Cudowności! Sam dom, choć na odrzwiach ma datę 1820, jest znacznie starszy, ale datowania murów parteru nie znaleziono… Sama wieś wymaga dalszego dooglądania.
Po drodze Erynia zachwyciła się jeszcze Lwówkiem Śląskim i Gryfowem Śląskim głośno myśl swą wypowiadając „my tu musimy jeszcze wrócić i dooglądać”. Coś też wspominała o naszym przyjacielu M. (strzeż się!)
Jako że wieczór się zbliżał, darowaliśmy sobie oglądanie reszty zaplanowanych domów i od Giebułtowa przelecieliśmy przez, Świeradów Zdrój i Czechy do naszego hotelu w Bogatyni.
Hotel wygląda na typowy hotel delegacyjny, o całkiem przyzwoitym standardzie, z wyjątkiem dwóch elementów – WiFi jest a jakoby go nie było, można go szukać po całym obiekcie i miejscami nawet się ujawnia, ale nie był to nasz pokój. Ponoć wielokrotnie zgłaszano ten mankament dyrekcji, ale ta ma to głęboko w […], a widocznie […] ma tak wielką, że nawet tego drobiazgu nie zauważa. Na pocieszenie trzeba powiedzieć, że znaleźliśmy w pokoju kabel sieciowy, a nawet gniazdko do którego tenże pasował. I w ten sposób mając laptopa z gniazdem sieciowym można połączyć się z Internetem (szybkość przesyłu na poziomi 5Mbs). Nie wiemy tylko czy kabel sieciowy jest na wyposażeniu pokoju czy został po jakimś kliencie – a może wkurzony klient wymusił go od szefostwa hotelu.
Drugim mankamentem był telewizor, który co prawda w pokoju był i nawet działał, ale odbierał jedynie programy szczujni-TV – ponoć jest to kwestia zmian w kodowaniu (W. przypuszcza, że jest to raczej efekt działań ogłupiających naród PiS). Ewentualnym trzecim „brakiem” mógłby być brak lodówki, ale w końcu Hotel Rychło ma tylko 3 gwiazdki i nie można od niego aż tyle wymagać.
Domy Przysłupowe
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- Erynia - Alvernia Planet
- Alicja - Alvernia Planet
- w. - Wilamowice i Stara Wieś
- Pudelek - Wilamowice i Stara Wieś
- Erynia - Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Krystyna - Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- w. - Wilamowice i Stara Wieś
- Alicja - Wilamowice i Stara Wieś
- w. - Muzeum Wilamowskie
- Pudelek - Muzeum Wilamowskie
- Erynia - Muzeum Wilamowskie
- w. - Muzeum Wilamowskie
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Lublin wieczorem
- Alvernia Planet
- Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Wilamowice i Stara Wieś
- Muzeum Wilamowskie
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
starsze w archiwum