browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Sameba

Według prognozy pogody dnia tego lać miało trochę mniej. Daro zaproponowała nam więc podjechanie do „górnej” cerkwi w Batumi. Jest to Katedra Świętej Trójcy (ბათუმის სამების ტაძარი) na mapach Samebą zwana.
No i fajnie, W. ustawił na nawigacji punkt docelowy, popatrzył na mapę – fajnie, będzie będzie trochę zakrętów – i pojechaliśmy. Już w okolicy centrum Batumi było widać jakąś górkę ze szczytem w chmurach. Pomyśleliśmy, szkoda, panoramy widać nie będzie, ale jechaliśmy dalej. A dalej to już było szaleństwo w ciapki. Nawigacja poprowadziła nas wąskimi dróżkami służącymi głównie dojazdowi do domów na wzgórzach. Daro dzielnie pomagała nam wykaraskać się z podwórek domów i znaleźć kolejną „dobrą” drogę – prowadzącą do… następnego podwórka, aż w końcu dojechaliśmy do jakiejś główniejszej drogi (o szerokości półtora samochodu). Cała trasa składała się głównie z ostrych zakrętów pod górę – do pokonania jedynie na drugim biegu, często wspomagając się pierwszym. Czasami, wyskakując zza zakrętu trzeba było zahamować i wycofać się do jakiegoś szerszego miejsca, gdy z góry zjeżdżał inny samochód. W sumie W. miał świetną zabawę, wreszcie trochę się obudził, bo dotychczas w Batumi odstawiał tylko słodkie lenistwo. W międzyczasie chmurki się podniosły i na szczęście widać było przynajmniej zakręty. Taką drogą dojechaliśmy prawie pod bramę wjazdową na teren cerkwi (katedry) gdzie przywitał nas napis „Parking 2 lari”. Dużo to nie jest, a i tak nie byłoby gdzie się zatrzymać więc W. tylko spytał jeszcze gdzie przy cerkwi jest toaleta i poszliśmy ostatni odcinek drogi pieszo pod górę. Toaleta i owszem była, a nawet dwie – jedna, nowa, jeszcze nie otwarta (w trakcie budowy), za to druga to były dwie sławojki (dla kobiet i mężczyzn oddzielne) z niedomykającymi się drzwiami (bez jakiegokolwiek zamknięcia) i prostokątną dziurą w podłodze (a pod nią 10 cm luzu). Bardzo interesujące miejsce przy katedrze!
Po drugiej stronie drogi były za to bardzo interesujące budowle sprawiające wrażenie byle jak postawionych betonowych bunkrów, raczej obserwacyjnych niż obronnych. Obecnie straszą dziurami okien i porastającą ich czaszki zielenią.
do albumu zdjęć

Sameba

Przeszedł wreszcie czas na samą Samebę. No nie, jeszcze Erynia musiała owinąć się czarną szmatą (imitującą spódnicę) podaną jej przez uprzejmego dziadka ze stojącej pod cerkwią budki i już mogła iść – pamiętając by nałożyć na głowę kaptur kurtki (chusty akurat nie miała!).
Na samym wstępie przywitały nas dwa tarasy – jeden ze sznurkiem uniemożliwiającym podejście bliżej barierek, może to i lepiej, bo z drugiego, górnego, widok był lepszy bo go drzewa nie zasłaniały. Obejrzeliśmy więc panoramę Batumi (Czarnomorskiego Las Vegas), tęsknie spoglądając na pierwszoplanowe domki na zboczach górek. Odwracając się mogliśmy obejrzeć i samą cerkiew, wyglądającą na ociekającą nowością. Niestety środek mogliśmy jedynie oglądać, bo fotografowanie było zabronione, a stał tam facet, co prawda wpatrzony w smartfon, ale jak tylko W. przysiadł i założył nogę na nogę to natychmiast zwrócił mu uwagę, że tak siadać nie należy. No cóż, przychodzisz w gości to musisz przyjąć zasady gospodarza.
No i w końcu przeszła pora na powrót do Batumi. Na parkingu dwie urocze dziewczyny z Kazachstanu spytały nas o podwózkę, bo przyjechały taksówką, ale taksówkarza nie zatrzymywały. Co za problem – jak nie boją się jechać z W. to czemu im zabraniać tej przyjemności. A W. zdecydował, że nie będzie się kłócił z nawigacją i ją po prostu zignoruje. Jechał za najszerszą drogą i za innymi samochodami, jak były.
do albumu zdjęć

Targ rybny

Oczywiście były to samochody z Gruzinami za kierownicą co dodawało dodatkowego smaczku. W. to bardzo lubi! Dziewczyny podrzuciliśmy w okolice targu rybnego, i przy okazji poszliśmy go obejrzeć (to w Gruzji mają ryby?…). W pobliżu jest też parę restauracji rybnych. Tym razem sobie odpuściliśmy.
do albumu zdjęć

Spacer po Batumi


Za to nie odpuściliśmy sobie drobnego spacerku do portu. Drobnego, bo po dojściu do dolnej stacji linowej kolejki widokowej deszcz zaczął się nasilać.
Pozostała nam (W.) już tylko przyjemność pojeżdżenia po mieście z Gruzinami, zatankowanie baku samochodu i odwiedziny w sklepie z akcesoriami dla zwierząt gdzie bez problemu kupił preparat na odrobaczenie kotów – w Polsce do kupienia tylko u weterynarza.
Po powrocie, w lekkim deszczu, do domu, pozostało nam już tylko pojeść mandarynek, cytryn, oraz owoców nespery, prosto z drzew. Smaczne były – szczególnie cytryny, które były po prostu słodkie
poprzedni
następny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.