browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Karahan Tepe i Göbekli Tepe

Dygresja:

Erynia szukając, jeszcze w Polsce przy pomocy wujka Google, hoteli w okolicy Gobekli Tepe zauważyła, kilkadziesiąt kilometrów od tej lokalizacji, punkt o nazwie: Karahan Tepe. Zaczęła grzebać w sieci i się dogrzebała: kolejnego stanowiska archeologicznego odkrytego kilka lat temu i udostępnionego turystom. Dopisaliśmy do listy w Przydasiach. A jak coś jest w Przydasiach to…


Wyjeżdżając z Dary po południu, mając ponad 200 km do przejechania, nie robiliśmy sobie specjalnych nadziei, że zdążymy zobaczyć tego dnia oba miejsca. Wedle GPS-a mieliśmy dotrzeć do Karahan około 16:30. Droga nas nie rozpieszczała: wyprzedzające się TIRy, częste czerwone światła, zwężenia na remonty jezdni, albo kontrolę żandarmerii dodatkowo nas opóźniały. Tymczasem, trzydzieści kilka kilometrów od Urfy, od głównej drogi odchodzi świeżutka asfaltowa trasa wiodąca polami do samego Karahanu. Wedle GPSu i Mapy.cz jechaliśmy po polach, albo drogami gruntowymi. Nikt jeszcze nie zaktualizował tej drogi odbijającej od trasy Viranşehir – Sanliurfa, tak by do tego stanowiska dotrzeć można było z dwóch stron.
do albumu zdjęć

Karahan Tepe

Dotarliśmy na miejsce o 16:15. Było otwarte, wstęp wolny. Przywitał nas parking oraz małe, ale eleganckie centrum obsługi turystów, na razie z kafeterią, pokojem modlitwy z dywanikami, oraz czyściuteńkimi toaletami w stylu europejskim. Kontrast względem Dary był uderzający. Ścieżka za budynkiem wiodła na szczyt pagórka, gdzie już poprowadzona była króciutka trasa z pomostem widokowym, pokazująca pierwsze odsłonięte stele. Obchodząc pagórek dokoła, można zobaczyć kolejne wykopy z zabezpieczonymi brezentem znaleziskami, jak również kolejne pola wyznaczone słupkami i ogrodzone sznurkiem, wyznaczone pod kolejne „wykopki” archeologiczne. Na samej górze, powyżej wykopów, widzieliśmy wykute w skalnej ścieżce różne wielkości zagłębienia (głównie okrągłe), układające się w nieregularne wzory. Zaczęliśmy żartować, że to na pewno odpowiada gwiezdnym konstelacjom.
Już po zejściu ze wzgórka, W. wyskoczył do skałek na uboczu, bo wyczuł miejsce mocy i musiał pójść się przywitać. Erynia jest kompletnie nieczuła na takie rzeczy.
Po wypiciu herbaty w kawiarence przy wejściu wsiedliśmy się do auta, a W. postanowił pojechać drogą asfaltową do końca, będąc ciekawym, dokąd ona wiedzie. Otóż wiodła ona do głównej drogi pod samą Urfą. Kawałek dalej była strzałka do Göbekli Tepe. Ta droga też była pięknie wyasfaltowana, poprowadzona śladem dawnej drogi gruntowej, którą parę lat temu mieliśmy „przyjemność” jechać, by pocałować… zamkniętą bramę w szczerym polu.
Na samym początku drogi już były reklamy pobliskich kafeterii, restauracji oraz szkółki do nauki jazdy konnej mających w nazwie Göbekli Tepe.
do albumu zdjęć

Göbekli Tepe

Tym razem, dojechaliśmy na parking, o dziwo pełen. Okazało się, że Göbekli Tepe czynne jest do 19:00. Mieliśmy 40 minut. W budynku kupiliśmy bilety za 21 € (730 TRL) za osobę, przebiegliśmy przez interaktywne muzeum, w którym pokazano inscenizację sugerującą, że budowle te wznieśli prymitywni… Reptyliane (jeszcze o głowach jaszczurzych). Dalej, szybkim truchtem, przemieściliśmy się do przystanku z busikami wożącymi co 5 minut turystów do oddalonego o kilometr stanowiska, schowanego pod dachem namiotu. To jedno się nie zmieniło.
Göbekli Tepe ma być najstarszym śladem architektonicznym po ludzkim gatunku i do tej pory naukowcy się spierają czym właściwie było. Typuje się miejsce kultu – jak zwykle gdy wyobraźni nie starcza, a danych brak. Drewniane pomosty prowadzą kolejno przez atrakcje tego miejsca wracając do przystanku busików. Jest jeszcze jedna niedokończona odnoga do innej zadaszonej powierzchni, ale na razie wstęp tam jest wzbroniony. „Przelot” przez stanowisko archeologiczne zrobiliśmy w tempie wprost błyskawicznym, koncentrując się głównie na doznaniach wzrokowych – resztę można przecież znaleźć w internecie, tylko nastroju i panoram nie da się przez internet przekazać.
Göbekli Tepe opuściliśmy około 19. i w tej sytuacji W. stwierdził, że nie ma co tracić czasu na spanie i ruszył do Divriği.
poprzedni
następny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.