browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Dolní Kounice [1]

– zamek i Rosa Coeli

do albumu zdjęć

Morawskie maki

Erynia w pijanym widzie postanowiła znaleźć coś ciekawego w okolicy. Pooglądała mapy, stwierdziła, że tutaj jest dużo miejsc ciekawych i zaproponowała W. miejsc tych parę. W., nieświadom tego że Rosa Celi nie ma nic wspólnego z różami, wybrał to miejsce w Dolní Kounice. Jak już decyzja została podjęta to Erynia stwierdziła, że jest tam jeszcze parę miejsc ciekawych i… pojechaliśmy. Daleko nie było, niecałe 40 km, więc i bardzo żeśmy się nie śpieszyli wstawaniem, bo i tak większość z interesujących nas miejsc otwierała się po 10. Nie śpiesząc się specjalne, i zatrzymując się po drodze, by choćby pozachwycać się polami maków, dojechaliśmy do kounickiego zamku na 10:15.
do albumu zdjęć

Zamek z zewnątrz

I tutaj ciekawostka: zamek jest otwierany o 10:00 i o 10:00 organizowana jest pierwsza tura zwiedzania obiektu z przewodnikiem. Nie zdziwiło nas więc, że pierwsza tura się nie odbyła, z powodu braku chętnych – to nie jest zabytek typu Wawel czy Luwr, by utęsknieniem stać przed bramą, by „załapać się” na pierwszą turę zwiedzania. Gdyby przesunąć tury zwiedzania o pół godziny to… a tak mieliśmy możliwość bezproblemowego zwiedzenia pobliskiego klasztoru Rosa Coeli.
do albumu zdjęć

Rosa Coeli

Kazało się wtedy że, ani to klasztor, ani to to nie ma nic wspólnego z różami, a jedyny kawałek nazwy, który można było do czegoś przyczepić to „coeli” (Rosa Coeli z łaciny oznacza: Róża Niebios) – a niebo było zachmurzone. Bo tak właściwie to do zwiedzania (za drobną opłatą) są jedynie pozostałości kościoła przyklasztornego z krużgankami dziedzińca wewnętrznego, przylegającego do kościoła klasztoru. Sam klasztor (budynki poklasztorne) są odbudowane i przeznaczone na kwatery. Podobnie zagospodarowano i gospodarcze zabudowania przyklasztorne – z tym, że są to już chyba raczej mieszkania (i komórki) obywateli miasta.
Klasztor jak i pobliski zamek mają bardzo ciekawą historię, jakże znamienną dla historii kościoła. Jeden z właścicieli tutejszych ziem (wielki książe morawski Vilém) narozrabiał trochę w okolicy (w dzisiejszej Austrii) więc Kościół „Święty” oburzony tymi uczynkami nałożył na delikwenta ekskomunikę, z której mógł się wykręcić płacąc słono – poprzez wybudowanie klasztoru i przekazane go temu „Świętemu” Kościołowi wraz z ziemią.
Swoją drogą pomysł święty/świetny(niepotrzebne skreślić), jak się trafi na dobrą krowę, to się ją obrzuca klątwą, a później się ją doi…
(trzeba tylko uważać by nie natrafić na byka, bo się to kończy tak jak z Henrykiem VIII, czy z Marcinem Lutrem)
Tutaj się udało i w „święte” rączki wpadły: bardzo ładny klasztor i znacząca połać ziemi, wraz z chłopami. Ponieważ okolice wyśmienicie nadawały się do produkcji wina toteż majątek się praktycznie sam pomnażał, a wina z Dolnych Kounic podawane były i na okolicznych dworach. Postawiono też duży zamek, który miał strzec klasztoru. Tutaj jednak trochę przeinwestowano, a jak jeszcze chłopcy zaczęli się bawić w wojny husyckie to klasztor zaczął podupadać. Gwoździem do trumny klasztoru było parę historii miłosnych pomiędzy mniszkami i zarządzającymi zamkiem i klasztorem plebanami, z ostatnią, która skończyła się małżeństwem po przejściu plebana na luteranizm. Tego już Kościół „Święty” (i podburzeni przezeń wierni) ścierpieć nie mogli i klasztor roz… wiązano. Jego pozostałości, mogliśmy obejrzeć i trzeba przyznać, że robią one wrażenie swoją monumentalnością i urokiem architektonicznym.
do albumu zdjęć

Zamek - wnętrza


Podbudowani tym wrażeniem potuptaliśmy z powrotem na zamek, by zdążyć na kolejna turę zwiedzania rozpoczynającą się o 11:30 – zdążyliśmy, i po kupieniu biletów z miłą przewodniczką ruszyliśmy na zwiedzanie. Zamek po wielu perypetiach i zmienianiu właścicieli, oraz okresie bezpańskości, trafił w ręce prywatne. Jest to jednak niezła skarbonka, bo ponoć weszło w nią już 120 milionów Kč i jeszcze końca wydatków nie widać, szczególnie, że fundusze są funduszami prywatnymi (właścicieli i zaprzyjaźnionych firm) bez żadnych funduszy państwowych czy unijnych. A zamek jest duży – zarówno nad ziemią jak i pod ziemią – przy czym podziemia są jeszcze nie do końca zbadane, i przez to nie są udostępniane zwiedzającym. Część nadziemna robi jednak wrażenie swoją wielkością. Widać że prace renowacyjne ciągle trwają, chociaż historia nie zadbała o wnętrza tak jak w Pałacu w Gorzanowie. Malowidła w kounowickim zamku zobaczyć bowiem można jedynie w rotundzie rycerskiej, w pomieszczeniu w którym przygotowywali się oni do pasowania na rycerza. Inne pomieszczenia, mają dosyć zniszczone ściany chociaż jeden ze stropów (ponoć nasączony wołową krwią) jest, według przewodniczki, oryginalny, średniowieczny – i trzeba przyznać jest w wyśmienitym stanie.
Lista właścicieli zamku

Właściciele zamku


Przewodniczka przez prawie półtorej godziny opowiadała nam historię zamku, a my staraliśmy się zrozumieć češtinę. Nawet nieźle nam to szło, tylko niekiedy musieliśmy dopytywać (w tym fuj-angielskim) o nieznane słowo. A było co opowiadać, bo oprócz plebanów klasztoru, po ich „odejściu”, właścicieli herbowych było wielu, w tym rodzina Herbersteinów – ciekawe czy to ci sami, którzy byli właścicielami Gorzanowa (nie znaleźliśmy tych informacji).
poprzedni
następny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.