Po wizycie w muzeum poszliśmy na spacer po mieście. Jako że miasteczko niewielkie (ponad 3000 mieszkańców) to i spacer był krótki: Rynek, kościół oraz cmentarz. Ten pierwszy wzbudził w nas uczucia mieszane. Nie chodzi o to, że jest zapuszczony, bo wręcz przeciwnie – niedawno został odnowiony. Remont dotyczył zarówno budynków (starych i nowych) okalających plac jak i samej płyty, wzbogaconej o małą architekturę, drzewka, ławeczki oraz pomnik zasłużonego Wilamowianina, ks. arcybiskupa Józefa Bilczewskiego – patrona miasta.
Skąd więc to rozczarowanie?
Ano przez środek (po ukosie) reprezentacyjnego placu przebiega szeroka jezdnia, co troszeczkę zaburza percepcję. Co więcej, same budynki przy Rynku nie stały w typowej dla rynków, jednej linii w zwartej zabudowie, co dodatkowo wzbudziło w nas lekki dysonans poznawczy.
Ale w sumie czy wszystkie rynki muszą wyglądać jak od sztancy?
Na plus należy zaliczyć tabliczki z informacjami o zabytkowych budynkach w języku polskim, angielskim i oczywiście wilamowskim. Z ciekawostek zabudowy rzuciło nam się na Rynku w oczy parę budynków. Jeden drewniany z zakładem pogrzebowym, drugi – budynek Ochronki z 1908 r., oraz budynek dawnej karczmy i jeden z wieżyczką o nieznanym pochodzeniu.
Kawałek za Rynkiem, przy jednej z głównych ulic znajduje się duży i piękny kościół Przenajświętszej Trójcy w stylu neogotyckim. Budowę rozpoczęto w 1923 r., ale kryzys kryzys gospodarczy, II Wojna Światowa oraz rządy powojenne sprawiły, że budowa praktycznie stanęła w miejscu. Dopiero pożar starego drewnianego kościoła w 1957 r. zmobilizował parafian do ukończenia budynku. Konsekracja miała miejsce w 1960 r.
Niestety znowu trafiliśmy na zamknięte drzwi więc wnętrza mogliśmy podejrzeć jedynie przez szybki w drzwiach. Szkoda, gdyż na pierwszy rzut oka widać było, że wnętrze jak najbardziej nawiązuje do tego co na zewnątrz – stylu neogotyckiego. A nie jest to regułą w polskich kościołach z często dosztukowywanym wyposażeniem z innych kościołów, często z ziem „wyzyskanych”. Nie obejrzeliśmy też z bliska rzeźb Kazimierza Danka – wilamowskiego artysty rzeźbiarza, autora ołtarza i drogi krzyżowej. Trzeba będzie wrócić i dooglądać.
Cmentarz komunalny wygląda już bardzo współcześnie, z rzadka można trafić na pojedyncze groby z XIX wieku. Większość nazwisk na tablicach była już spolszczona, aczkolwiek czasami na dwa sposoby – z „s” lub „z”. Czytając nazwiska na nagrobkach trudno było nie zauważyć, że powtarzało się właściwie jedynie parę. Potwierdza to praktyczną hermetyczność środowiska mającą na celu zachowanie odrębności kulturowej, o której dowiedzieliśmy się w Muzeum.
Przechodząc między grobami zdziwił nas widok pomnika z charakterystyczną gwiazdą i napisem „wieczna chwała żołnierzom Armii Czerwonej”, a pod nim znicze i kwiaty. W sąsiedztwie tegoż postawiono pomnik Wilamowianom poległym w czasie wojen: I i II, a także w obozach i na skutek prześladowań po II Wojnie Światowej. Biorąc pod uwagę, że Armia Czerwona mocno (a niekiedy i bezpośrednio) przyczyniła się do śmierci tych ostatnich, byliśmy nieco zaskoczeni takim „zestawem”. Chociaż, z drugiej strony, zmarły już nikomu nie zaszkodzi, a kulturalni ludzie szanują miejsca pochówku, nawet wrogów.
Ostatnim punktem wycieczki była, leżąca w pobliżu, Stara Wieś, wedle źródeł pierwotnie zasiedlona Wilamowian, którzy później przenieśli się do obecnej lokalizacji. W muzeum zwrócono nam uwagę na interesujący, leżący na wzgórzu i otoczony cmentarzem, drewniany kościół z XIV wieku, rozbudowany dwa stulecia później. Niestety, znowu pocałowaliśmy klamkę. Klamkę pocałowaliśmy również w sąsiednim XVI wiecznym budynku szkoły parafialnej, mającym być muzeum etnograficznym. Tu nawet nie było tablicy z godzinami otwarcia.
Trzeba tam będzie wrócić i dooglądać.
Jak trzeba to trzeba, w kolejną niedzielę W. zerwał Erynię z łóżka skoro świt i zdążyliśmy przed mszą o 9:30 do Starej Wsi. I to co zobaczyliśmy było warte porannego wstawania. Choć zaczęli się już schodzić ludzie na mszę zdążyliśmy obejrzeć piękne wyposażenie starego drewnianego kościoła. Na dodatek, praktycznie całe wnętrze pokryte było malowidłami.
Takiego szczęścia nie mieliśmy w kościele w Wilamowicach, do którego dotarliśmy w połowie mszy. Aby nie przeszkadzać odczekaliśmy chwil parę i znowu było warto. Tym razem godne uwagi były rzeźby Kazimierza Danka, miejscowego artysty, którego Wilamowiczanie nazywają go „wilamowickim Witem Stwoszem”. Praktycznie wyposażył on w rzeźby cały kościół. Wyrzeźbił również ołtarzowy tryptyk z Ostatnią Wieczerzą. .
Wilamowice i Stara Wieś
2 odpowiedzi na Wilamowice i Stara Wieś
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- w. - Wilamowice i Stara Wieś
- Alicja - Wilamowice i Stara Wieś
- w. - Muzeum Wilamowskie
- Pudelek - Muzeum Wilamowskie
- Erynia - Muzeum Wilamowskie
- w. - Muzeum Wilamowskie
- Pudelek - Muzeum Wilamowskie
- Pudelek - Muzeum Wilamowskie
- w. - Muzeum Wilamowskie
- Pudelek - Muzeum Wilamowskie
- Erynia - Muzeum Wilamowskie
- w. - Muzeum Wilamowskie
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Wilamowice i Stara Wieś
- Muzeum Wilamowskie
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
- Batumi po latach
- Poranek u Daro
- „Przejście/a” graniczne
- Do Sarpi, po latach
- Marina i dwa muzea
- Fort i muzeum fotografii
- Monte i dwa ogrody
- Klasztor i ciastka
- Muzeum i kościół São Pedro
- Blandy’s Wine Lodge
starsze w archiwum
Mnie nie dziwią kwiaty czy pomniki stawiane poległym na wojnach. Cmentarze to nasza historia zapisana nagrobkami. We Wrocławiu przy wjeździe od południa jest wielki cmentarz żołnierzy radzieckich – wiele razy był profanowany, podobnie jak stary cmentarz żydowski przy ulicy Ślężnej. Nie rozumiem tego. Można nie składać kwiatów i wieńców, ale po co niszczyć?
Jesteśmy podobnego zdania co do poszanowania grobów. Niemniej jednak dziwi nas umiejscowienie grobów żołnierzy Armii Radzieckiej na cmentarzu miejskim – zazwyczaj są to oddzielne cmentarze (jak ten we Wrocławiu przy ul.Karkonowskiej). Poza tym dziwne było to zestawienie postawionych obok siebie pomników ofiar i oprawców.