browser icon
Używasz niezabezpieczonej wersji przeglądarki internetowej . Należy zaktualizować przeglądarkę!
Korzystanie z przestarzałej przeglądarki sprawia, że komputer nie jest zabezpieczony. Proszę zaktualizować przeglądarkę lub zainstaluj nowszą przeglądarkę.

Synagoga i skansen

do albumu zdjęć

Synagoga

W niedzielę już nikt się w synagodze nie modlił, więc mogliśmy po zjedzeniu śniadania i spakowaniu się, podjechać pod Hotel Ilan i do synagogi przy dawnej największej jeszywie na świecie. Jeszywas Chachmej Lublin wybudowana w latach 1923 do 1930 (od pomysłu do inauguracji) już w pierwszym roku funkcjonowania przyjęła 200 uczniów do kształcenia w systemie Daf Jomi, wymyślonym przez rabina Majer Szapira.
Wejście do synagogi jest co prawda możliwe od zewnątrz, ale można było również dojść do niej przez piwnice – przez które nas pokierowano. To przejście było o tyle ciekawe, że na ścianach schodów z piwnicy do synagogi wystawione są zdjęcia znaczących ludzi lubelskiej kultury żydowskiej wraz z tekstami ich wierszy – wartymi przeczytania i refleksji.
Sama sala modlitewna ma wystrój nowoczesny, przy zachowaniu podstawowych tradycyjnych elementów ją definiujących – aron ha-kodeszbima (babiniec także był). Przy sali modlitewnej synagogi jest jeszcze parę sal sprawiających wrażenie sal muzealnych. Zawierają bowiem opis historii Jeszywy oraz osób (rabinów) zaangażowanych w jej powstanie. Ciekawe były również, opisane na tablicach ściennych historie biblioteki Jeszywy. Początkowo uważano, że zostały zniszczone przez Niemców. Okazało się jednak, że zostały zarchiwizowane w magistracie lubelskim a później – to dopiero była szalona historia. W każdym razie biblioteka „rozsiała się” po całym świecie. Symbolicznie wróciła do źródła dzięki projektowi Cyfrowa Biblioteka Jesziwy.
Po synagodze przyszedł czas na ostatni punkt naszych odwiedzin Lublina – skansen Muzeum Wsi Lubelskiej.
do albumu zdjęć

Skansen Wsi Lubelskiej


Na początek uśmialiśmy się jak norki, przypomniawszy sobie, że przy dworku Wincentego Pola „uznano, że miejsca jest tutaj za mało”. Było o bardzo, bardzo dużo za mało. Na tak drobnym obszarze nie zmieściłyby się w żadnym przypadku budynki wiejskie i małomiasteczkowe z: Wyżyny Lubelskiej, Podlasia, Roztocza, Powiśla i Nadbuża. A pokazanie chat rybackich, stojących obecnie przy jeziorze i strumieniu, byłoby zupełnie niemożliwe z przyczyn technicznych. A przestrzeni na terenie skansenu jest jeszcze do wykorzystania bardzo dużo. Niektóre wyposażenia wnętrz są biedniejsze niż widywaliśmy w innych skansenach, ale w końcu nie bogactwo się liczy. Można powiedzieć, że skansen ma w sobie wszystko, a nawet jest „żywy” bo są w nim i zwierzęta (konie, kozy, owce, kury, gęsi).
Oprócz budynków zagrodowych (wiejskich), przy wybrukowanym kocimi łbami placu, ustawione są budynki małomiasteczkowe, z  typowymi dla nich wyposażeniami, zależnymi od profesji właścicieli/dzierżawców. Były tam domy praktycznie każdego mieszkańca. Można było zobaczyć salonik burmistrza, i szynk, zakład golibrody i budynki straży pożarnej, warsztaty szewca i krawca, i wielu innych. Nie mogło również zabraknąć cerkwi, kościoła i wiatraka. Część przestrzeni przeznaczona była również na pola i uprawy. Zwiedzanie zajęło nam parę godzin. I był to czas spędzony z wielką przyjemnością. Bonusem był spacer na świeżym powietrzu, który nie tak często nam się ostatnio trafia.
poprzedni
następny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.