Pewnego pięknego dnia W. przekazał Erynii krótką informację: „Jedziemy do Leska, bo mam tam umówione spotkanie. Jeszcze nie wiem kiedy to będzie, ale w jakiś weekend”. Padło na początek kwietnia i (niewyspana ciągle) Erynia, kręcąc co nieco nosem, wsiadła do samochodu i pojechaliśmy do Łączki koło Leska. Nos jej się trochę mniej kręcił gdy przypomniała sobie naszą ostatnią bytność w Lesku, gdy to W. „robił za” skrzyżowanie Rumcajsa z menelem. Przyjazd w piątek wieczorem dał by nam kilka godzin na zwiedzanie miasta. Rzecz jasna, nocleg był też konieczny. W. zarezerwował pokój w pensjonacie Gawra, do którego dotarliśmy na tyle późno, że telefonicznie Pani z recepcji zaproponowała nam zostawienie klucza do pokoju pod wycieraczką przy wejściu obok recepcji. Ubaw był przedni bo drzwi od recepcji są w takim miejscu, że W. napodnosił się paru wycieraczek, obchodząc budynek wokoło, zanim w końcu znalazł tę właściwą – i klucze. Żeby było śmieszniej, żadnym z kluczy nie udało mu się otworzyć drzwi zewnętrznych – co było nawet logiczne, bo jak się okazało, drzwi były otwarte (Erynia nacisnęła klamkę). Dalej poszło już lepiej, chociaż nie udało nam się ustawić grzania kaloryferów na poziom komfortu cieplnego. Pozostały lekko ciepłe – poziom „nie zamarznąć”. Rano, pani z obsługi zapytała czy chcemy śniadanie na ciepło (jajecznica lub/i parówki). Przytaknęliśmy nieświadomi, że oprócz tego dostaniemy spory półmisek z szynką, pasztetem, serem, twarożkiem, sałatą, pomidorem, ogórkiem, papryką. Do tego świeżo wypiekane bułeczki i koszyk pieczywa. A jak ktoś lubi śniadanie na słodko, to dostawiono jeszcze talerzyk z jogurtem, owocami oraz ciasteczkiem do kawy.
Rozpusta!
W restauracji, przy sąsiednim stoliku, spożywał posiłek zespół aktorski z Lublina pod przewodnictwem pana Jarosława Figury – polonisty, aktora oraz reżysera. Tenże zespół miał jutro grać spektakl w Bieszczadzkim Domu Kultury w Lesku, spektakl oparty o prawdziwą historię leskiego mechanika, który w czasie II uratował żydowską rodzinę, ukrywając ich w kanale w warsztacie. Podobno najmłodsza córka tej rodziny żyje jeszcze w Stanach. Skąd to wszystko wiemy? Tradycyjnie wdaliśmy się w pogawędkę z reżyserem, który zaprosił nas na występ. Niestety, ale w niedzielny wieczór musimy być już w domu. Za to dowiedzieliśmy się, że przedstawienie w czasie Covidu nagrano i udostępniono w Internecie.
Jako że zapowiadano załamanie pogody (deszcze i gwałtowny spadek temperatury o kilkanaście stopni), a rankiem zanosiło się na deszcz, W. zrealizował miłe spotkanie ze znajomym z LinkedIn po śniadaniu. Ciekawa rozmowa trwała na tyle długo, że „przelotne opady” przeleciały i przez chmury miejscami nawet słońce prześwitywało. Mogliśmy więc wyruszyć do Leska. Na pierwszy ogień poszła audiowizualna wystawa „Czas Leska” o 550 letniej historii miasta, na strychu biblioteki miejskiej, którą organizował wyżej wzmiankowany pan Figura. Z „audio-video” zostało wyłącznie „video”, gdyż pani bibliotekarka nie włączyła muzyki. Niestety niechętne nastawienie bibliotekarki odebrało wiele uroku bardzo pięknie pomyślanej i zrealizowanej wystawie. Polecamy jednak wszystkim odwiedzającym Lesko tę wystawę – może uda się trafić w „dzień dobrego humoru Pani Bibliotekarki”.
Po wystawie, przeszliśmy się po mieście, podziwiając szczególnie zachowane gdzieniegdzie stare kute żeliwne balkony, oraz miejscami zachowaną starą zabudowę.
Cudo!
Spacerując doszliśmy do kościoła parafialnego p.w. NMP, którego wnętrze mogliśmy jednak podejrzeć jedynie przez szybkę w przedsionku – pukajcie, a będzie wam zamknięte.
Zamknięta była również synagoga, w której obecnie znajduje się galeria. Ten przybytek otwiera się dopiero w maju. Jej rozmiar uświadomił nam, że społeczność żydowska przed wojną musiała być znacząca (około 60%). Potwierdziła to również wielkość kirkutu, do którego dotarliśmy parę chwil później. Znajduje się on naprzeciw synagogi na drugiej górce wśród pięknego drzewostanu. Odnosimy wrażenie, że rozmiarami (a na pewno ilością macew) nie ustępował kirkutom z Lublina, chociaż trzeba uwzględnić „skuteczność” działań niemieckich w Lublinie.
Po obejrzeniu części związanej z Żydami w Lesku, dotarliśmy do Rynku, gdzie W. skusił siebie i Erynię eklerkami w ciastkarni Patiseria Szelców. Sam Rynek był lekkim rozczarowaniem, gdyż stary Ratusz otoczony był w większości zupełnie współczesnymi budynkami. Jeszcze większym rozczarowaniem był szesnastowieczny zamek Kmitów – decyzją Starosty Leskiego – w którego jest gestii po odwołaniach do sądowych decyzji o reprywatyzacji – od września 2023 roku jest zamknięty do zwiedzania. Takowe obwieszczenie wisiało na zamkowej zamkniętej bramie, więc nawet nie można było obejść i obejrzeć zamku dookoła.
Ponieważ pora była jeszcze wczesna postanowiliśmy obejrzeć jeszcze coś w pobliżu Leska. Jednym z takich punktów był Kościół Rzymskokatolicki p.w. Przemienienia Pańskiego w Manastercu, który jest przejętą przez Kościół Rzymskokatolicki cerkwią greckokatolicką. Była zamknięta zgodnie z katolicką zasadą „pukajcie, a będzie wam zamknięte”.
Podobnie zamknięty był zamknięty kościół p.w. św. Anny w Hoczwi.
Rekompensatą była nam, otwarta na wszystkich przyroda, manifestująca się choćby pięknie płynącym w pobliżu drogi Sanem.
Po tak mile spędzonym czasie pozostał nam już tylko powrót do Gawry, by zjeść hreczanyki z sosem borowikowym. Były wyśmienite, a sos pachniał w całym hotelu, pobudzając apetyt. Zauważyliśmy, że w Gawrze serwują piwa z browaru Duch Sanu. Do obiadu wzięliśmy po jednym, ale W. kupił do przetestowania i degustacji już po powrocie do domu, po jednej butelce z każdego z 8. typów.
{Opis piw z degustacji}
Lesko
2 odpowiedzi na Lesko
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.
Szukaj
Kategorie
Lata
…komentarze.
- W. - Lesko
- Pudelek - Lesko
- W. - Lublin wieczorem
- Pudelek - Lublin wieczorem
- W. - Żydowski Lublin
- W. - Lublin wieczorem
- Pudelek - Lublin wieczorem
- Asia - Żydowski Lublin
- Erynia - Lublin – zamek
- krystyna - Lublin – zamek
- w. - Lublin – zamek
- Małgosia W - Lublin – zamek
Galeria albumów
ogólne…
RODO
Przydasie
-
Nasze miejsca:
- Muzeum w Bóbrce
- Lesko
- Synagoga i skansen
- Dworek, muzeum i piwo
- Żydowski Lublin
- Stare Miasto w Lublinie
- Lublin – zamek
- Lublin wieczorem
- Alvernia Planet
- Muzeum pożarnictwa w Alwerni
- Wilamowice i Stara Wieś
- Muzeum Wilamowskie
- Alanya
- Altınbeşik i dwie wioski
- W górach Taurus
- Perge i Antalya
- Aspendos i Sillyon
- Side
- Wielkie żarcie
- Sanktuaria i kolej
- Dwa kościerskie muzea
- Płotowo i Lipusz
- Kozie sery i lenistwo
- Do Parszczenicy
- Brno – kości i piwo
- Špilberk
- Brno – muzeum i katedra
- Brno – spacer
- Do Brna
- Urodzinowa niespodzianka
- Winiarnia Begala
- Winiarnia Hornik
- Wisząca kładka i Zamek
- Winiarnia Macik
- Malá Tŕňa II
- Będzin – miasto i Żydzi
- Będzin – nerka i pałac
- Będzin – kirkut i zamek
- Dolní Kounice [2] i Veveří
- Dolní Kounice [1]
- Velké Pavlovice [3]
- Velké Pavlovice [2]
- Velké Pavlovice [1]
- Safranbolu i Hadrianopolis
- Divriği
- Karahan Tepe i Göbekli Tepe
- Herbata i Dara
- Most w Malabadi i Zerzevan Kalesi
- Koty i Ahtamar
- Van – muzeum i twierdza
- Pałac Ishaka Paszy i wodospad
- Śniadanie z kotem… i Kars
- Ardahan, Kars i Katerina
- Przez Goderdzi do Turcji
- Dom rodzinny i winiarnia
- Most i wodospad Machunceti
- Bazar, plaża i ogród botaniczny
- Park dendrologiczny
- Sameba
- W Batumi… deszcz
starsze w archiwum
„Duch Sanu” w żadnym przypadku mnie nie porwał. Czasem sobie strzelę jedno jak jadę w kierunku Bieszczadów i czekam na transport nad rzeką, ale na dłuższą metę męczące…
Na razie powolutku degustujemy po jednej butelce. Nie są to piwa charakterne, ale niekiedy delikatność też jest wartością. 😉